Czym jest mieszkanie dla Polek i Polaków?
Mieszkanie nie jest jedynie przestrzenią, w której się tworzy dom. Jest to także element kształtujący wyobraźnię społeczną. Mam jednak poczucie, że w Polsce nie odbyła się jeszcze dyskusja o tym, czym jest dla nas, jako społeczeństwa, prawo do mieszkania, jakie się z tym wiążą oczekiwania wobec państwa i wobec rynku, a także czy godzimy się na bezwarunkowe utowarowienie lokali.
„Mieszkanie jest prawem, nie towarem” – powtarzają od lat działacze stowarzyszeń lokatorów.
Prawo do mieszkania jest wartością, która wskazuje na to, że każdy powinien mieć swój własny kąt. Jednak społeczeństwa różnie określają, jak ją kultywować. W Polsce od co najmniej 15 lat jesteśmy świadkami procesu tworzenia społeczeństwa właścicieli mieszkań – lokale mieszkalne zostały sprywatyzowane, a te nowe na razie powstają niemal wyłącznie po to, by zostały kupione. Mamy więc do czynienia z dominacją urynkowienia mieszkań.
Co to znaczy?
To przede wszystkim rynki finansowe dyktują, co będzie budowane, gdzie i za jaką cenę. W tym sensie dyskusja o polityce mieszkaniowej Polski staje się coraz bardziej dyskusją o kapitale, jego źródłach i mechanizmach, które odpowiadają nie tylko za powstawanie nowych lokali, lecz także za „produkcję” pustostanów, burzenie dzielnic, procesy gentryfikacji, wykluczania osób o niższym statusie materialnym. Urynkowienie mieszkań dzieje się na pozór bezwiednie. Od wielu lat nie mamy spójnej polityki mieszkaniowej. Podejmowane działania coraz bardziej polegają na wsparciu indywidualnych inwestycji w lokale, a w coraz mniejszym stopniu chronią obywateli przed niestabilnością i społecznymi konsekwencjami urynkowienia.
Jest to dla nas niebezpieczna sytuacja?
Rynek mieszkaniowy nie jest z gruntu zły, ale z pewnością jego dominacja, jak pokazuje historia, może być niebezpieczna społecznie. W Hiszpanii – kraju, w którym źródłem prosperity przed ostatnim globalnym kryzysem były budownictwo i deweloperka – istnieje gigantyczna liczba pustostanów, a jednocześnie po załamaniu gospodarczym przeprowadzono tam co najmniej 250 tys. eksmisji na bruk. Nie można stwierdzić, że wszystkie osoby pozbawione mieszkania z powodu zadłużenia to nieudacznicy, którzy popełnili błąd. Młodych Hiszpanów po prostu nie stać na zakup lokali, a co więcej – coraz częściej tego nie chcą. Obserwujemy procesy, które prowadzą do rosnących nierówności, a w przypadku mieszkań – do bezdomności czy egzystencjalnych lęków o dach nad głową.
Jaki obraz polskiego społeczeństwa się wyłania, gdy popatrzymy na nie przez pryzmat zaciągniętych kredytów hipotecznych?
Widać wyraźne podobieństwo do społeczeństw anglosaskich. Jesteśmy osobami, które cenią sobie własność. Mamy też głębokie przekonanie, że jesteśmy w stanie zapracować na własne mieszkanie. To jednak tylko część opowieści. Mieszkania z hipoteką posiada ok. 13 proc. gospodarstw domowych. Odsetek własności w Polsce, podobnie jak prawie we wszystkich krajach Europy Środkowej i Wschodniej, jest bardzo wysoki – szacunki są różne, ale uważa się, że ok. 73 proc. zasobu mieszkaniowego jest w prywatnych rękach. Wzrost zadłużenia gospodarstw domowych z tytułu kredytu hipotecznego to proces niemal globalny. Niektórzy mówią wręcz o zjawisku „wielkiego uhipotecznienia” gospodarek – hipoteki generują coraz więcej kapitału, ale jednocześnie coraz wyższe jest zadłużenie gospodarstw domowych.