"Wywłaszczenie to najgorsze i najgłupsze co może być" - pisze wprost prawicowy dziennik "Die Welt". "Czy naprawdę chodzi w tym o rozwiązania, innowacje i sprawiedliwość? Raczej również w tej sferze przygotowuje się grunt pod społeczną konfrontację. Społeczeństwo przerzuca całą winę na przedsiębiorców, zamiast szukać jej u siebie lub w polityce" - zauważa gazeta.

Reklama

Od 2013 roku wysokość czynszów za wynajmowane mieszkania wzrosła o 30 proc. W sobotę w Berlinie zapoczątkowana została obywatelska inicjatywa ustawodawcza, której celem jest przeprowadzenie wywłaszczeń (za odszkodowaniem) przedsiębiorstw posiadających więcej niż 3 tys. mieszkań. Poparcie dla niej wyraził współprzewodniczący partii Zielonych Robert Habeck i wiceprzewodniczący SPD Ralf Stegner.

"Wiele propozycji Habecka dotyczących trudnej sytuacji na rynku mieszkaniowym jest bardzo rozsądnych, ta jedna jest jednak niebezpieczna" - ocenia centrolewicowy dziennik z Frankonii "Nuernberger Nachrichten". "Partia, która mogłaby wejść do kolejnego rządu, uznaje wywłaszczenia na wielką skalę za skuteczne narzędzie polityki. Być może podoba się to części opinii publicznej, ale w obecnych warunkach tylko pogarsza sytuację" - uważa gazeta. Niezbędne inwestycje zostaną zahamowane, bo przedsiębiorcy nie będą czuć się bezpiecznie.

Szefa Zielonych skrytykował też m.in. sekretarz generalny bawarskiej CSU, która współtworzy rząd federalny, Markus Blume. - Jeśli mówi poważnie, to powinien zacząć realizację pomysłu wywłaszczeń od luksusowych penthouse'ów swoich wyborców na Prenzlauer Berg (modna dzielnica Berlina zamieszkana przez zamożnych ludzi - PAP) - ironizował chadecki polityk w rozmowie z dziennikiem "Rheinische Post" z Duesseldorfu. "Jedyny sposób na zwiększenie liczby mieszkań to budować, budować, budować" - dodaje.

Z około 40 mln niemieckich gospodarstw domowych większość - 57 proc. - zajmują mieszkania na wynajem. Ich właścicielami zazwyczaj nie są osoby prywatne, tylko wyspecjalizowane przedsiębiorstwa. W dużych miastach odsetek ten jest jeszcze wyższy i wynosi 73 proc. Co ciekawe, jak ustaliła berlińska bulwarówka "BZ", 70 proc. mieszkań wynajmowanych w niemieckiej stolicy należy do spółek publicznych - ewentualne wywłaszczenia ich nie obejmą.

Reklama

"Obietnica, że jednym się zabierze, żeby dać innym, jest prosta. Ale niestety nic nie jest proste w kwestii własności w czasach neoliberalizmu. Na przykład, wiadomo, że Berlin nie ma 300 mld euro, żeby wykupić od międzynarodowych spekulantów całe dzielnice i przekazać je berlińczykom" - zauważa nawet skrajnie lewicowy "Tageszeitung". "To miasto jest tak zdrętwiałe, że nie potrafi nawet zorganizować sprawnej rejestracji noworodków" - puentuje sarkastycznie gazeta.