Komisja uchyliła we wtorek decyzję wydaną z upoważnienia prezydenta m.st. Warszawy w sprawie reprywatyzacji trzech działek na stołecznym pl. Defilad.
Jaki powiedział podczas ogłaszania decyzji, że wiele wskazuje, że w przypadku tych trzech działek mamy do czynienia z prawowitymi spadkobiercami, ale - jak zaznaczył - nie złożono poprawnie wniosku dekretowego.
W związku z powyższym w ocenie komisji nie ma żadnych podstaw z punktu widzenia legalności działania państwa, aby do tych wniosków (dekretowych) wracać skoro ten wniosek zakończył swój bieg w latach 50. poprzedniego wieku - powiedział Jaki.
Dodał, że jeżeli decyzje komisji zostaną utrzymane, to pomogą porządkować sytuację "związaną z placem Defilad".
Prawowici spadkobiercy będą mogli się starać o odszkodowania, jeżeli +duża+ ustawa reprywatyzacyjna wejdzie w życie, jeżeli udowodnią, że są spadkobiercami w pierwszej linii może to być 20 proc. wartości tych nieruchomości - powiedział Jaki.
Podkreślił jednak, że w ocenie komisji nie ma żadnych wątpliwości, że te nieruchomości powinny wrócić do Skarbu Państwa.
Reprezentant PO w komisji poseł Robert Kropiwnicki powiedział, że głosował przeciwko decyzjom komisji. Zwracał uwagę na zawiłe losy postępowania ws. działek na pl. Defilad w latach 40. ub. wieku.
Uważam, że to jest nadmierny formalizm komisji (...) ciężko dzisiaj, z punktu widzenia 2017 r. mówić jak powinno być w 1946 czy 1948 roku. Z tego względu uważałem, że te decyzje powinny zostać utrzymane, ponieważ nie wiemy dzisiaj, które dokumenty były, a których nie było, nie ma żadnej informacji na ten temat, których (dokumentów) mogło nie być. My to ahistorycznie oceniamy - ocenił.
Różnice zdań w komisji dotyczyły, czy decyzję ws. reprywatyzacji trzech działek uchylić z umorzeniem czy też uchylić i przekazać miastu do ponownego rozpatrzenia. Komisja większością orzekła o umorzeniu, co oznacza, że nieruchomości wracają do Skarbu Państwa.