Senator Pociej wyjaśnia, że wysłanie ustawy do TK oznacza, iż nie wejdzie ona w życie. - Inaczej to by wyglądało, gdyby prezydent ustawę podpisał i zapytał Trybunał o opinię - powiedział. Wyjaśnił, że władze stolicy nie będą mogły odmówić zwrotu obiektu użyteczności publicznej. Dodał, że o roszczenia najczęściej występują osoby niebędące spadkobiercami. - Jest to problem, ale takie są prerogatywy prezydenta - powiedział.
Zakwestionowana tak zwana mała ustawa reprywatyzacyjna przyznaje pierwokup miastu Warszawa i Skarbowi Państwa wobec roszczeń byłych właścicieli stołecznych nieruchomości. Tego rozwiązania prezydent nie zakwestionował. Wątpliwości wzbudziły natomiast inne przepisy, które - zdaniem Bronisława Komorowskiego - pogorszą sytuację byłych właścicieli. Chodzi między innymi o to, że ustawa pozwala zakończyć prowadzone postępowanie w sprawie zwrotu, gdy w ciągu sześciu miesięcy nie zgłosi się właściciel lub jeśli zgłosi się, ale w ciągu trzech miesięcy nie zdoła udowodnić swoich praw do nieruchomości.
Jak czytamy w komunikacie Kancelarii Prezydenta, choć skutkiem tych regulacji może być pozbawienie właścicieli roszczeń, ustawa nie przewiduje rekompensaty.
Aleksander Pociej mówi, że jeszcze na etapie prac w parlamencie nad ustawą, zgłaszane przez prezydenta wątpliwości rozwiewali sejmowi i senaccy prawnicy. Wyjaśnia, że z tych analiz wynikało, iż droga do uzyskania odszkodowania nie jest zamknięta.
Na mocy dekretu Bieruta z 1945 roku na własność miasta przechodziły wszystkie grunty w przedwojennych granicach stolicy. Budynki znajdujące się na tych gruntach miały nadal pozostać w rękach dotychczasowych właścicieli, jednak w praktyce i one były właścicielom zabierane. Władze Warszawy do tej pory wypłaciły łącznie setki milionów złotych odszkodowań byłym właścicielom.