Rynek wtórny nie będzie już objęty programem dopłat. Dla Warszawy oznacza to zmniejszenie liczby mieszkań objętych programem o ponad połowę. Co ciekawe, zdaniem ekspertów nie skłoni to sprzedających do nagłej zmiany cen. Skalę zmian najlepiej obrazują statystyki. Jak wynika z danych Banku Gospodarstwa Krajowego, w 2009 roku mieszkania z dopłatą do kredytu na stołecznym rynku wtórnym kupiło 1121 osób.

Reklama

Analitycy szacują, że w tym roku liczba ta będzie znacznie wyższa, bowiem w pierwszych trzech kwartałach 2010 roku preferencyjną pożyczkę zaciągnęło aż 959 kupujących. To ponad połowa wszystkich transakcji z rządową dopłatą w stolicy. Należy przy tym pamiętać, że w ostatnich trzech miesiącach tego roku obowiązują rekordowo wysokie limity cenowe.

Do kredytu w programie „Rodzina na swoim” kwalifikują się obecnie mieszkania, których wartość nie przekracza 9080 zł za 1 mkw., zaś ich powierzchnia nie może przekraczać 75 mkw. W praktyce oznacza to, że programem dopłat objętych jest niespełna połowa lokali na rynku wtórnym. Z niespełna 90 tys. ofert sprzedaży nieruchomości w portalu OtoDom.pl aż 41 tys. spełnia rządowe kryteria.

Specjaliści tymczasem spodziewają się jesiennego boomu sprzedażowego. "Analizując zmiany pod względem rynkowym, należy zwrócić uwagę, że wyłączenie z dopłat do kredytów mieszkań nabywanych na rynku wtórnym ma przede wszystkim znaczenie dla kupujących" - przekonuje Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse. Dla osób poszukujących mieszkania nagła agonia „Rodziny na swoim” oznacza koniec doskonałej promocji.



"Z pewnością informacja o zmianach w „Rodzinie na swoim” zdopinguje osoby, które poszukują mieszkania na rynku wtórnym i są zainteresowane dopłatami do kredytu do przyspieszenia tempa poszukiwań" - dodaje Jańczuk. Potwierdza to Szymon Jungiewicz z Emmersona. Jego zdaniem w krótkim okresie decyzja o wprowadzeniu zmian będzie napędzać sprzedaż. Co na to sprzedający – czy wiedząc, że ich klienci są postawieni pod ścianą, nie zdecydują się na zmiany cen? Tutaj analitycy są bardziej stonowani.

"Na pewno nie dojdzie do obniżki. Jedynie osoby, którym zależy na bardzo szybkiej sprzedaży, w obawie przed utratą dużej części rynku zbytu mogą się zdecydować na ten krok" - stwierdza Jungiewicz. Eksperci nie spodziewają się także znaczących podwyżek. Jak twierdzą, jedyną realną zmianą w postawie osób oferujących mieszkanie może być mniejsza skłonność do negocjacji.

Reklama

"Oferenci i tak bardzo niechętnie obniżają ceny, w tej sytuacji po prostu będą się bardziej trzymać ceny ofertowej" - dodaje przedstawiciel Emmersona. Oprócz wycofania „RnS” z rynku wtórnego spadną także limity dopłat, nie należy się więc spodziewać nagłego odpływu klientów z rynku wtórnego w kierunku rynku pierwotnego. Jak mówi Marcin Jańczuk, należy pamiętać, że rynek z pierwszej ręki jest pod tym względem mniej atrakcyjny, bowiem dopłaty nie obejmują kosztów wykończenia mieszkania.

Te zaś w większości przypadków oddawane są przez wykonawców w stanie dewelpoerskim. Komentatorzy podkreślają, że tak duże zmiany mają na celu właśnie „wygłuszenie” programu „Rodzina na swoim”, dla którego będą to ostatnie dwa lata funkcjonowania. O kredyty z dopłatą można się bowiem starać jedynie do końca 2012 roku. Listopad i grudzień są więc ostatnimi miesiącami, kiedy można kupić mieszkanie na rynku wtórnym i skorzystać z preferencyjnego kredytu rządowego.