Marże, na których operują deweloperzy, są jednak takie, że niejeden prezes spółki z innej branży mógłby pozazdrościć. Rynek deweloperski nie jest łatwy i stawienie czoła sytuacji w ostatnich kwartałach wymagało nieco więcej starań niż zazwyczaj. Wygląda jednak na to, że przytłaczająca większość firm deweloperskich wyszła z tego obronną ręką.

Reklama

Pierwsze półrocze już dawno za nami, ale część deweloperów, przynajmniej tych większych, dopiero niedawno pochwaliła się swoimi wynikami. Sprzedaż wypadła dość dobrze, choć apetyty były dużo większe, zwłaszcza w II kwartale. Jeśli chodzi o zyski, to wypadły zróżnicowanie. W przypadku spółek giełdowych przyczyną była zmiana sposobu sporządzania raportów. Deweloperzy mogą podliczać zysk ze sprzedaży dopiero po oddaniu mieszkania klientowi. To zaś sprawia, że wyniki te mówią więcej o sytuacji sprzed półtora roku czy dwóch lat niż obecnej. To, co jest wspólne dla większości deweloperów, to nadal wysokie marże.

Przez spowolnienie na rynku większość spółek obniżyła ceny mieszkań. Spadki nie były jednak wysokie, a deweloperzy odbili je sobie z nawiązką na obniżających się kosztach budowy. Dzięki temu marże, choć nieco niższe niż w szczycie zakupowego szaleństwa, nadal robią spore wrażenie. Marżą brutto za II kwartał 2010 r. na poziomie 27,4 proc. pochwaliło się ostatnio J.W. Construction. W porównaniu do tego samego okresu przed rokiem spadek tego wskaźnika wyniósł zaledwie 2 proc. Jeszcze lepiej poradził sobie Ronson, któremu udało się utrzymać marżę brutto na poziomie ponad 30 proc.

Bardzo zadowoleni mogą być też akcjonariusze Marvipolu. Deweloperowi temu, który celuje w projektach o podwyższonym standardzie, udało się wypracować marżę zysku operacyjnego na poziomie 55 procent. Po podliczeniu pierwszego półrocza jest też Dom Development. Spółka jednak nie pochwaliła się publicznie wysokością swojej marży.

Reklama



W sprawozdaniu deweloper ograniczył się jedynie do opublikowania zysku netto, który wyniósł 24 mln złotych wobec 64 mln złotych zarobionych w pierwszej połowie 2009 r. Wpływ na to miała mniejsza niż przed rokiem liczba przekazanych klientom mieszkań. Sytuacja w firmie nie jest jednak zła, skoro jej szef Jarosław Szanajca mówi: "Jesteśmy rozpieszczeni skalą i zamożnością warszawskiego rynku".

Z tym rozpieszczaniem nie jest chyba do końca tak różowo, skoro deweloper przycina trochę plany inwestycyjne na ten rok. We wcześniejszych wypowiedziach prezes Dom Development zapowiadał, że jeśli warunki rynkowe na to pozwolą, firma jest w stanie wprowadzić na rynek do końca roku nawet 1900 nowych mieszkań.

Rynek nie jest już chyba tak łaskawy, skoro ostatnie zapowiedzi przedstawicieli firmy wskazują na to, że część z tych lokali może trafić na rynek dopiero po nowym roku.