Prokuratura Okręgowa w Łomży oskarżyła kobietę o to, że od lipca 2008 roku do listopada 2017 roku w Ciechanowcu, jako główna księgowa tamtejszej spółdzielni mieszkaniowej przywłaszczyła na jej szkodę nieco ponad 1 mln zł, przelewając pieniądze z kont spółdzielni na własne. Dyspozycje takich wypłat opisywała np. jako wynagrodzenie czy jego wyrównanie, świadczenie urlopowe, premię, pożyczkę czy nagrodę.

Reklama

Śledczy zakwalifikowali to jako wyrządzenie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach. Zarzuty obejmowały też posłużenie się podrobionymi dokumentami przy ubieganiu się o kredyty w banku (chodziło o informacje o dochodach), również ukrywanie w swoim domu dokumentów spółdzielni.

W grudniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Łomży skazał oskarżoną na karę łączną dwóch lat więzienia i 3 tys. zł grzywny, ma też naprawić szkodę w całości.

Białostocki sąd apelacyjny rozpatrywał odwołanie od tego wyroku złożone przez obronę. Karę 2 lat więzienia w piątek utrzymał w mocy, apelację uznając za bezzasadną.

Ocenił, że sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił zebrane w sprawie dowody, a sama kara 2 lat więzienia (przy zagrożeniu od roku do 10 lat) nie może być uznana za "rażąco surową". Jak mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Andrzej Czapka, sąd okręgowy wziął pod uwagę okoliczności łagodzące (m.in. przyznanie się do winy, częściowe naprawienie szkody, bo kobieta spłaciła dotąd niespełna 300 tys. zł), ale też i obciążające "bardzo istotne w tej sprawie".

Zwracał uwagę na kwotę przekraczającą 1 mln zł, długi czas przestępczego działania (lata 2008-2017) i sposób, który świadczy o "dużej premedytacji i wysokim stopniu nasilenia złej woli". Oskarżona jako główna księgowa cieszyła się bardzo dużym zaufaniem wśród swoich przełożonych (...), zaufanie to wykorzystała do swoich osobistych celów przywłaszczając kwotę ponad 1 mln zł i przeznaczając te pieniądze na własne potrzeby - dodał sędzia Czapka.

Stron na publikacji wyroku nie było.

Reklama

W miniony czwartek, gdy odbyła się rozprawa apelacyjna, obecna na niej oskarżona prosiła sąd, by dał jej termin na spłatę zobowiązań do końca miesiąca. Ja naprawię ten błąd. Ja się nie uchylam od oddania (pieniędzy), na pewno oddam - zapewniała wtedy oskarżona. Jak mówiła, w ostatnich latach już "odbyła więzienie"; nawiązała w ten sposób do fali pogróżek, która - jak mówiła - ją obecnie spotyka.

Spółdzielni mieszkaniowej w Ciechanowcu zależy zwłaszcza na zwrocie pieniędzy. To jej nowy zarząd nabrał podejrzeń co do sytuacji finansowej, zlecił audyt i zawiadomił prokuraturę.