"W ogłoszeniu każde mieszkanie jest idealne" - mawiają doświadczeni agenci nieruchomości. Z wyjątkiem lokali, w przypadku których od razu widać, że są do remontu – pośród tysięcy ogłoszeń sprzedaży na łamach portali ofertowych próżno szukać takich z wadami. We wszystkich właściciele zachwalają lokalizację, sąsiadów, stan mieszkania, komunikację czy przestronność mieszkania. Warto jednak sceptycznie podchodzić do tych informacji. To po prostu tradycyjne triki, które mają nas zachęcić do zakupu nieruchomości. Spełniają one taką samą funkcję jak reklamy. Jednak wiarygodności opisów w sieci nikt nie weryfikuje.
Jednym z pierwszych haczyków, który ma naciągnąć nas na zakup mieszkania, jest charakterystyka lokalizacji. Sprzedający lubują się w budowaniu złożonych opisów, które zawierają same pozytywy. Zazwyczaj dowiemy się, że mieszkanie jest dobrze zlokalizowane. Zabraknie jednak informacji, co to konkretnie znaczy. Jeśli już taka się pojawi, przeczytamy, że w pobliżu jest park, nieopodal położony jest przystanek, a tylko kilka minut dzieli nas od szkoły i basenu.
Znów bez konkretnej informacji, że w pobliżu, to znaczy w tej samej dzielnicy, nieopodal – to znaczy kilometr od, a podróż zajmie kilka minut, ale samochodem. Najczęściej chyba spotykanym nadużyciem, tak jak wśród deweloperów, jest sformułowanie „dogodny dojazd do centrum”. Często jest tak rzeczywiście, jednak poza godzinami szczytu, podczas których droga wydłuża się nawet trzykrotnie.
Generalną zasadą, jaką należy stosować w takich przypadkach, jest odrzucanie przymiotników. Jeśli przeczytamy, że lokal jest cichy i nasłoneczniony, zamiast dość cichy i raczej nasłoneczniony, łatwiej będzie nam ocenić rzeczywisty stan.
Warto także dokładniej przyjrzeć się przyszłości lokalizacji. Może się bowiem okazać, że nie będziemy mieć wymarzonego widoku na park. Powód? Na sąsiedniej działce wyrośnie kolejny mrówkowiec lub tuż pod naszymi oknami rozpocznie się budowa trasy szybkiego ruchu. Więcej konkretów na temat planów zagospodarowania pozyskamy w urzędzie gminy lub dzielnicy.
Właściciele mieszkań starają się również na siłę powiększyć swoje lokum. W ogłoszeniach doliczają powstałe w wyniku samowoli wnęki czy skosy. Tutaj jasnej odpowiedzi udzielą nam dokumenty, ale także własny pomiar.
Kolejnym oszustwem sprzedających bywa podawanie błędnej informacji o stanie technicznym samego budynku, np. zamiast cegły natkniemy się na wielką płytę. Dowiemy się także, że budynek został niedawno ocieplony, a instalacje grzewcze i elektryczne wymienione. W tym przypadku pomocna będzie wizyta w spółdzielni, gdzie ustalimy wszystkie szczegóły. Uważać należy także na stan samego lokum.
Wszystkie przeoczone przez nas usterki mogą w przyszłości skutkować kosztownym remontem. Stare okna, jedynie uszczelnione silikonem, ściany odmalowane, tak by przykryć niedoskonałości, to częste praktyki zwłaszcza w starszych nieruchomościach. Popękane ściany ukryte za meblami też nie należą do rzadkości. Dla pewności warto zajrzeć w każdy kąt, zwłaszcza jeśli właściciel zostawia w mieszkaniu meble.
Kolejną pułapką jest zaniżanie opłat za ogrzewanie lub czynsz. Nawet kilkaset złotych różnicy sprawia, że zakup mieszkania robi się nieopłacalny. W podobnej okolicy możemy kupić większe lokum, ale z niższymi opłatami. Należy koniecznie sprawdzić, jak te koszta kształtują się w okresie zimowym. Wtedy bowiem rachunki w starych, nieocieplanych blokach mogą znacząco wzrosnąć. By zweryfikować tę informację, można poprosić sprzedającego o rachunki za ostanie kilka miesięcy.