Jak przypomina HRE Investments, w Polsce z rodzicami mieszka prawie 2,4 mln osób w wieku 25-34 lat, a to prawie 44 proc. obywateli w tej grupie wiekowej. Odsetek ten jest jednym z najgorszych wyników w Europie. Problem od lat jest niezmiennie palący. Mówimy przecież o osobach, które są już w wieku sugerującym zakończenie nauki, rozpoczęcie pracy zawodowej czy zakładanie rodziny. Powód jest prozaiczny. Młodym Polakom po prostu trudno jest się usamodzielnić. Winne są przede wszystkim ceny mieszkań. Są one wysokie, bo mieszkań "nad Wisłą" wciąż jest za mało. Ten brak to obecnie co najmniej 2 mln lokali – napisano.
Dodano, że dobra sytuacja na rynku pracy, relatywnie tani kredyt czy rządowe programy – to wszystko powodowało, że przez ostatnie 4 lata z domu rodzinnego wyprowadziło się prawie 1,3 mln dorosłych Polaków (w wieku 25-34). Tylko w 2019 r. wyprowadziło się od rodziców 350 tys. osób w wieku 25-34 lat.
Według analityka Bartosz Turka w 2020 roku "trudno liczyć na to, że dorośli Polacy będą równie powszechnie podejmować decyzję o opuszczeniu rodzinnego gniazda co w latach 2016-19". Powód jest prozaiczny – epidemia pogorszyła sytuację na rynku pracy i doprowadziła do zakręcenia kurków z kredytami. Szczególnie dotyka to osób kupujących pierwsze mieszanie. Pamiętajmy, że młodzi często pracują na tzw. umowach śmieciowych lub na samozatrudnieniu, a na te źródła dochodu banki patrzą dziś szczególnie nieprzychylnym okiem - wskazał.
I jak podkreślił, rozwiązaniem może być najem, ale ten jest co do zasady rozwiązaniem droższym niż zakup na własność.
Słaby dostęp do kredytów dla osób kupujących pierwsze mieszkanie to przestrzeń dla rządowej interwencji. O taką pokuszono się na przykład w Nowej Zelandii. Działa tam system gwarancji dla osób kupujących relatywnie tanie pierwsze własne "cztery kąty". Wymaganiem jest posiadanie w gotówce 5 proc. wkładu własnego (zamiast standardowych 20 proc.). Resztę wymaganego przez bank wkładu własnego gwarantuje publiczny podmiot działający na rynku nieruchomości - tłumaczy Turek. Jak podkreślił, jest to wsparcie dla osób mających pracę i posiadających zdolność kredytową, które jedynie nie mają odłożonego 20-proc. wkładu własnego.
Jego zdaniem mechanizm ten także w Polsce mógłby się przydać – szczególnie dziś - w momencie, w którym większość banków znacznie podniosła wymagania odnośnie wkładu własnego. Byłoby to bez wątpienia lepsze rozwiązanie niż działający w latach 2014-18 program Mieszkanie dla młodych. Przypomnijmy, że w jego ramach można było liczyć na dopłaty do kredytu, które traktować można było jako substytut wkładu własnego. W ramach programu budżet wydał prawie 3 mld złotych, co pomogło w zaciągnięciu kredytów na łączną kwotę około 25 mld złotych - przypomniał Turek.
W ocenie analityka zmieniając ten model na wspomniane gwarancje kredytowe, możliwe byłoby stworzenie równie skutecznego programu wsparcia, który kosztowałaby budżet kilka-kilkanaście razy mniej niż bezpośrednie dopłaty realizowane przez lata w ramach programu "Mieszkanie dla młodych".