Takie wnioski płyną z panelu dyskusyjnego "Krach na polskim rynku nieruchomości - czarnowidztwo czy rzeczywistość?" który odbył się w zeszłym tygodniu w Klubie Polskiej Rady Biznesu. W dyskusji o rynku nieruchomości wzięli udział: Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha; Marcin Grodzki, wiceprezes Polsko Hiszpańskiej Izby Gospodarczej i prezes firmy Abitania; Bolesław Meluch, wiceprezes Europejskiego Instytutu Nieruchomości i jednocześnie przedstawiciel Związku Banków Polskich oraz Łukasz Madej z firmy doradczej Pro-development.

Reklama

Dyskusję poprowadził Robert Gwiazdowski, który na wstępie bez ogródek skrytykował firmy budujące mieszkania. "Od lat powtarzam, że rynek deweloperski jest przegrzany. Manipulowano popytem i to doprowadziło do rozpasania się deweloperów. Bańka mieszkaniowa pękła - stwierdził Robert Gwiazdowski.

Łukasz Madej przekonywał zaś, że popyt na mieszkania w Polsce wciąż jest niezaspokojony. Porównywał nasz rynek do Irlandzkiego i Hiszpańskiego gdzie głód mieszkaniowy jest dużo mniejszy.

"Dlatego skłaniam się raczej do stwierdzenia, że w tej chwili nie mamy do czynienia z kryzysem, ale z bessą. Skala produkcji mieszkań w Hiszpanii i Irlandii była sześcio-, a nawet ośmiokrotnie większa niż u nas" - zauważa Madej i dodaje: "Gdy spojrzymy na popyt to wygląda to świetnie. A jednak mamy zastój. Myślę, że może on potrwać ok. dwóch lat. W gorszej sytuacji są zaś Hiszpanie i Irlandczycy, gdzie bessa na rynku nieruchomości może potrwać znacznie dłużej."

Reklama

Mniejszym optymistą jest Robert Gwiazdowski: "Skoro popyt jest zdrowy to skąd ten kryzys? Wcale nie jest dobrze" - ripostował.

Paneliści zgodzili się, że ceny w Polsce poszły w górę w sposób drastyczny, a deweloperami rządziła chciwość. Zbyt szybki wzrost cen doprowadził, że rynek bardzo szybko się przegrzał.

"Deweloperzy dostarczyli na rynek tysiące mieszkań, a kalkulowali projekty przyjmując założenia sprzed dwóch, trzech lat. I to ich zgubiło" - stwierdzili paneliści.

Reklama

Rację analitykom przyznał Marcin Grodzki, szef firmy Abitana: "W czasach największej hossy wszyscy kupowali grunty po bardzo wysokich stawkach. W efekcie okazało się, że sam koszt wyprodukowania metra mieszkania doszedł w niektórych przypadkach do poziomu 9 tys. zł. Żeby biznes się opłacił trzeba takie mieszkania sprzedawać w cenie 14 tys. zł za metr. A takie lokale nie znajdują nabywców" - powiedział Marcin Grodzki.

W dyskusji pojawił się też problem finansowania inwestycji. Ostatni krach spowodował, że banki niechętnie udzielają kredytów zarówno deweloperom, jaki i zwykłym klientom.

"To jest problem. W tej chwili banki nie mają do siebie zaufania. Staramy się się jednak komunikować z Komisją Nadzoru Finansowego, żeby wspólnie wypracować jakąś strategię" - mówił Bolesław Meluch.

Panelistom nie udało się odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie jaka przyszłość czeka rynek. Warto jednak zacytować kilka zdań, które padły podczas dyskusji. Z optymizmem w przyszłość patrzy prezes Abitani.

"Obecny kryzys doprowadzi do zmiany polityki deweloperów. W Hiszpanii nikt nie kupiłby mieszkania niewykończonego. To nie do pomyślenia. Dlatego moim zdaniem to co dziś można przeczytać w ogłoszeniach firm: czyli wykończenie w cenie pod koniec przyszłego roku stanie się normą. I to będzie dobre dla klientów' - przekonywał Marcin Grodzki.

Suchej nitki na deweloperach nie zostawił za to Robert Gwiazdowski: "Zejście z bardzo wysokich marż na pewno zabije kilku deweloperów. I dobrze im tak! Taka jest cena chciwości" - grzmiał prezydent Centrum im. Adama Smitha.