Deweloperów można podzielić na trzy grupy. Pierwsi stawiają na realizm. Ich wizualizacje mają jak najbardziej przybliżyć klientom przyszłe miejsce zamieszkania. Pokazać okolice taką, jaka jest w rzeczywistości.
"Chcieliśmy pokazać naszym klientom, że nie rzucamy słów na wiatr. I stąd właśnie narodził się pomysł, aby uruchomić zakładkę dotrzymane obietnice, w której w bardzo łatwy sposób można sprawdzić, jak wizualizacje osiedli przystają do rzeczywistości, czy projekt sprzed lat pokrywa się z tym, co możemy zobaczyć na miejscu" - wyjaśnia Ewa Perkowska, dyrektor handlowy Budimex Nieruchomości.
By przyciągnąć klientów, firma prezentuje na swojej stronie internetowej wizualizacje projektów zestawione z zdjęciami już wybudowanych nieruchomości. Tym samym stara się wzbudzić zaufanie. Na wiarygodne oddanie rzeczywistości stawia coraz więcej deweloperów. Oczywiście wszystko dzieje się z zachowaniem granicy pomiędzy pomysłem na reklamę a stanem faktycznym. Należy bowiem pamiętać, że wizualizacja to wciąż część działań marketingowych. Co robią firmy, by przyciągnąć klientów?
"To proste, używają tego, co klienci widzieliby w swojej idealnej inwestycji. Najlepiej, aby była tam zieleń, dużo przestrzeni (zarówno w obrębie projektu, jak i wokół), dużo światła i uśmiechniętych ludzi. Działa to zarówno na świadome, jak i podświadome części naszego umysłu" - mówi Marcin Gołębiowski z redNet Property Group. Zatem jeśli nieopodal są ekskluzywne kamienice, możemy być pewni, że pojawią się jako tło obrazu inwestycji. Jeśli z nieruchomością sąsiaduje np. plac budowy, to nie ma szans pojawić się na wizualizacji.
Druga grupa to deweloperzy, którzy za nic mają grafiki. Zazwyczaj prezentują szarobure bryły o obłych kształtach, z których trudno domyślić się rzeczywistego wyglądu inwestycji. Zwykle są to młode przedsiębiorstwa lub firmy, które na co dzień działają w innej branży. Doświadczony deweloper docenia bowiem potęgę wizualizacji. Jest ona jedynym elementem, dzięki któremu inwestycja może nam się spodobać w czasie gdy jest jeszcze w trakcie realizacji.
Część inwestorów popada z kolei w przesadę. Ma się podobać – to jedno z haseł, które towarzyszy im przy składaniu zamówienia w biurze projektowym. To właśnie trzecia grupa, która traktuje wizualizację wyłącznie jako środek do przyciągnięcia uwagi mediów i potencjalnych klientów. Na porządku dziennym są więc np. elewacje rodem z filmów SF, luksusowe samochody zaparkowane pod inwestycją. Wśród ekspertów z rynku nieruchomości część z nich obrosła już legendą i budzi jedynie uśmiech. W ostatnich latach mieliśmy więc do czynienia z helikopterami krążącymi wokół apartamentowca w centrum miasta czy też kolumnami i zdobieniami w stylu rzymskim.
"Przekaz marketingowy nie jest obwarowany prawnie, aby można było takich naciąganych wizualizacji zabronić. Podobnie jest z samochodami, których filmiki promocyjne nagrywane są tylko w ładną pogodę, na pięknych, krętych drogach gdzieś w Alpach. Na pewno coś, co jest piękniejsze, kolorowe, bardziej luksusowe etc., skuteczniej przyciągnie klientów. Gdy jednak dowiedzą się we właściwym czasie, że taka promocja to zwykłe oszustwo lub naciąganie rzeczywistości, łatwo tracą zaufanie do firmy, której powierzają przecież całe swoje pieniądze" - podsumowuje Gołębiowski.