Porównując kwoty, jakie nabywcy muszą zapłacić za mieszkanie w podstołecznych miejscowościach z sumami, które trzeba wydać w zewnętrznych dzielnicach, okazuje, że lokum za rogatkami Warszawy jest tańsze średnio o 1,5 tys. zł za 1 mkw. Jak wynika z opracowania portalu Gratka.pl i agencji Emmerson, 1 mkw. w Wawrze kosztował w listopadzie 7,5 tys. zł. W pobliskim Otwocku zapłacić przyszło średnio 5,9 tys. zł. Targówek wyceniany jest na ponad 7,4 tys. zł, zaś Ząbki na blisko 1 tys. zł mniej. Kolejne 0,5 tys. zł zaoszczędzimy, poszukując mieszkania nieco dalej – w Markach. Zdaniem Marcina Jańczuka z Metrohouse decyduje prosta kalkulacja.
"Jeśli cztery przystanki dalej kupujący może za tę samą cenę dostać jeden pokój więcej, to nie będzie się długo wahał" - mówi Marcin Jańczuk. I rzeczywiście wśród takich lokalizacji próżno szukać średnich cen ofertowych choćby porównywalnych ze stolicą. Tradycyjnie najdroższe są mieszkania na terenie Konstancina-Jeziornej. Za 1 mkw. sprzedający żądają nieco ponad 7,7 tys. zł. Tak wysoka cena wynika jednak ze specyfiki tej okolicy.
Po pierwsze uchodzi ona za prestiżową, po drugie zaś dominuje tam raczej zabudowa jednorodzinna, w dodatku o wyższym standardzie. Deweloperzy budują dla zupełnie innego klienta. W ofercie nie ma lokali w tzw. segmencie popularnym. Innymi miejscowościami, gdzie ceny wywoławcze wynoszą więcej niż 6 tys. zł za mkw., są Piaseczno, Pruszków i Ząbki. To wciąż dużo mniej niż w stolicy.
Najtaniej jest w Wołominie – tam przeciętna cena wywoławcza za 1 mkw. to 5,3 tys. zł. Negocjacje w Legionowie czy Otwocku zaczniemy od kwoty niespełna 6 tys. zł za 1 mkw. Nieco tańszy jest Grodzisk Mazowiecki, gdzie średnia cena ofertowa to 5,6 tys. zł. za 1 mkw.
"Z naszych analiz wynika, że dużo klientów szukających mieszkania w dzielnicach peryferyjnych decyduje się ostatecznie przenieść za rogatki Warszawy" - podkreśla Jańczuk. Zdaniem analityka Metrohouse zjawisko to dotyczy głównie osób przyjezdnych, które dotąd wynajmowały mieszkanie w stolicy. Często w takim przypadku decyzję o zakupie własnego przyśpieszyły rosnące opłaty za wynajem. Przy czym są to ludzie, którzy nie są związani emocjonalnie z żadną dzielnicą, dlatego łatwiej im o przeprowadzkę. Właśnie takie podejście polecają analitycy rynku nieruchomości.
Rynek w Polsce jest w dużej mierze rynkiem opartym na emocjach. Dobitnie pokazuje to przykład Pruszkowa czy Wołomina, wobec których wciąż są żywe uprzedzenia związane z działalnością półświatka minionej dekady. Zapominają, że te czasy już dawno minęły, przy czym nie dostrzegają oczywistych korzyści, jakie daje niższa cena.
"Podwarszawskie lokalizacje w porównaniu ze stolicą często oferują konkurencyjną infrastrukturę społeczną czy komunikację. Wszystkie ewentualne braki pokrywają zaś różnicami w cenie" - podsumowuje Jańczuk.
Oprócz niższej ceny dostajemy czas dojazdu porównywalny z przebijaniem się przez korki z dalszych zakątków stolicy. Wszystko za sprawą połączeń kolejowych. Choć nie cieszą się ostatnio najlepszą sławą, wciąż są najszybszym sposobem poruszania się w granicach aglomeracji.