O skierowaniu do gdańskiego Sądu Okręgowego oraz Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe trzech aktów oskarżenia poinformował w poniedziałek Mariusz Marciniak, rzecznik prasowy Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, która to jednostka nadzorowała postępowanie w tej sprawie.

Reklama

W śledztwie ustalono, że na przekazanie pieniędzy w zamian za załatwienie umowy najmu zdecydowało się ponad 50 osób. O wręczenie łapówki śledczy oskarżyli 34 spośród tych osób. Sześć kolejnych jest poszukiwanych, a 16 innych na apel prokuratorów samodzielnie zgłosiło się do śledczych i – zgodnie z klauzulą niekaralności – nie poniosą oni odpowiedzialności karnej.

Zainteresowani załatwieniem umowy najmu nie przekazywali łapówek bezpośrednio urzędniczkom pracującym w Wydziale Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Gdańsku, ale korzystali z pomocy czterech pośredników, którzy zatrzymywali część gotówki. Ustalono, że w sumie do pośredników trafiło nie mniej niż 925,6 tys. zł, z czego urzędniczki otrzymały przynajmniej 785,6 tys. zł.

Poszczególne łapówki miały bardzo różną wysokość - od 2 do 57 tys. zł. - Kwota była uzależniona od wielkości, usytuowania i stanu technicznego mieszkania, a także od stopnia zaawansowania formalności prawno-administracyjnych niezbędnych do zawarcia umowy najmu – poinformował Marciniak.

Reklama

Wyjaśnił, że urzędniczki, po przyjęciu pieniędzy, weryfikowały dokumentację przekazaną przez zainteresowane osoby, po czym podpowiadały, jakie dokumenty jeszcze dołączyć lub jakich przeróbek w nich dokonać, by spełnić formalne wymogi konieczne do najmu danego mieszkania. W śledztwie natrafiono na 39 przypadków podrobienia dokumentów lub posługiwania się nimi. W przekazywaniu informacji i dokumentów pomiędzy urzędniczkami a starającymi się o najem pomagali ci sami pośrednicy, którzy przekazywali pieniądze.

Przygotowany według wskazówek urzędniczek komplet dokumentów "każdorazowo poprawny pod względem formalnym i niewzbudzający żadnych zastrzeżeń" urzędniczki następnie przekazywały odpowiednim komórkom magistratu, a po akceptacji dokumenty trafiały do Biura Obsługi Mieszkańców, które zawierało umowę najmu.

Reklama

Śledztwo wykazało, że w latach 2008–2010 zawarto 14 takich umów, a wiele innych spraw było w toku.

Proceder wyszedł na jaw na początku 2013 r. Do funkcjonariuszy gdańskiego Centralnego Biura Śledczego Policji zgłosiły się dwie osoby pełniące w tym procederze funkcje pośredników i opisały mechanizm przestępstwa. Pośrednicy zawiadomili organa ścigania, bo część osób, które wręczyły łapówki, nie mogła się doczekać finalizacji sprawy i próbowała wymusić na pośrednikach doprowadzenie spraw do końca lub zwrot pieniędzy.

Część oskarżonych przyznała się do winy. Część urzędniczek – tuż po zatrzymaniach, prowadzonych sukcesywnie od sierpnia 2013 r., spędziła kilka miesięcy w areszcie, ale ostatecznie wszyscy oskarżeni będą odpowiadać przed sądem z wolnej stopy. Grozi im do 10 lat więzienia. Sąd może też zarządzić przepadek majątku równego wysokości łapówek. Na poczet tych roszczeń zabezpieczono mienie niektórych oskarżonych.

Śledczy postanowili wnieść w tej sprawie trzy odrębne akty oskarżenia, z których każdy obejmuje inną grupę oskarżonych. Jak wyjaśnił Marciniak, taki podział powinien ułatwić prowadzenie procesu m.in. dzięki "czytelnemu przyporządkowaniu do poszczególnych zdarzeń materiału dowodowego".

Osobnym aktem oskarżenia objęto np. 14 oskarżonych o wręczenie łapówki osób, które przyznały się do winy i – za akceptacją śledczych - zaproponowały dobrowolne poddanie się karze. W tym przypadku, jeśli sąd przystanie na propozycję, sprawa zakończy się bez procesu. Prokuratura nie ujawnia, jaki wymiar kary zaproponowano we wniosku.

Jak zaznaczył Marciniak, dopiero po prawomocnym zakończeniu postępowania sądowego w tej sprawie, będzie można ewentualnie rozwiązać bezprawne umowy najmu mieszkań. - To są umowy zawierane na podstawie kodeksu cywilnego i jako takie mogą zostać rozwiązane dopiero wtedy, gdy sąd karny stwierdzi, że zostały zawarte na skutek przestępstwa – powiedział PAP Marciniak.

Śledztwo w tej sprawie prowadzili funkcjonariusze gdańskiego oddziału CBŚP.