To sposób na zilustrowanie mieszkania zdjęciami z innych miejsc, dwa – próba załatwienia formalności przez serwis ogłoszeniowy – jeden z takich przypadków opisuje serwis InnPoland.pl.
Jeden z dziennikarzy trafił na ogłoszenie o wynajmie mieszkania, które miało dużo niższa cenę niż rynkowa średnia – "na tyle, by wzbudzić zainteresowanie bez podejrzeń". W grę wchodziło ok. 1 tys. zł miesięcznie, łącznie z opłatami.
Okazało się jednak, że kontakt telefoniczny z właścicielem nie był możliwy. Konieczne okazało się wysłane maila.
"Tak, mieszkanie jest wolne i czeka na najemców. Do wiadomości dołączonych jest kilka zdjęć, pokazujących jego wnętrze. Mieszkanie wygląda na nowe, o wysokim standardzie. W środku - oprócz mebli - sporo wyposażenia", opisuje dziennikarz.
I wtedy zaczęły się schody - właścicielka mieszkania nie mówi po polsku (od zawsze mieszka w Anglii, a lokum dostała w spadku) i nie ma zamiaru przyjeżdżać do Polski, by pokazać je potencjalnemu wynajmującemu. Zamiast tego wskazuje "pośrednika, który przekaże klucze i pieniądze bez konieczności spotkania w cztery oczy".
W tej sytuacji dziennikarz zaczyna szukać w sieci informacji o mieszkaniu. Szybko okazuję, się fotografie pochodzą ze strony hotelu w Tajlandii. "Dlaczego ogłoszenie zostało napisane po polsku, podczas gdy właścicielka rzekomo nie mówi po polsku, również nie wiadomo", zastanawia się też.
Okazuje się przy tym, że usługa i pośrednik też nie istnieją – "sam mail, pochodzący rzekomo od Airbnb, wysłany jest z adresu w domenie gmail.com. W lewym górnym rogu znajduje się za to logo firmy, kierujące na poprawną stronę główną serwisu".
– Te strony nie mają nic wspólnego z Airbnb – mówi Elle Wye z biura prasowego Airbnb. – Zachęcamy użytkowników do zgłaszania takich oszustw na naszej stronie. Współpracujemy z naszymi partnerami, by usuwać na bieżąco tego typu strony.
Właścicielka mieszkania proszona o wyjaśnienie wątpliwości, nie odpowiedziała już na żaden mail.