Jeszcze nie tak dawno domy i mieszkania nad morzem, w górach czy nad jeziorami uważane były za atrakcyjną formę lokaty kapitału. Również eksperci przez długi czas twierdzili, że polski rynek mieszkań i domów wakacyjnych ma ogromny potencjał rozwoju.
– W okresie boomu mieszkaniowego w latach 2006 – 2007 zainteresowanie deweloperów tym segmentem wzrosło i w rezultacie na głównych rynkach nieruchomości wakacyjnych w regionach nadmorskich, górskich oraz na pojezierzu warmińsko-mazurskim ukończono w 2009 roku ponad 6 tysięcy apartamentów i domów wakacyjnych – czytamy w najnowszym raporcie Reas „Rynek mieszkań wakacyjnych w Polsce”.
Przyszedł jednak kryzys i sytuacja ta uległa diametralnej zmianie. Spowolnienia nie udało się uniknąć także i w tym segmencie rynku, co spowodowało osłabienie aktywności deweloperskiej i spadek liczby ukończonych lokali do blisko 2,5 tys. w roku 2010. – Na obecną chwilę deklaracje deweloperów wskazują, że w latach 2011 – 2012 można się spodziewać podobnego poziomu liczby ukończonych jednostek. Ponadto istnieje relatywnie duża liczba inwestycji przygotowanych do rozpoczęcia, których uruchomienie może być jedynie kwestią czasu – przekonują eksperci Reas.
Zmniejszenie liczby budowanych mieszkań było odpowiedzią deweloperów na spadek zainteresowania klientów takimi nieruchomościami. W ciągu ostatnich dwóch lat tempo sprzedaży było niewystarczające, by zachęcić deweloperów do większej aktywności. Tym bardziej że z trudem sprzedawały się mieszkania, które zostały już wybudowane.
Reklama
– W ofercie znajduje się nadal duża liczba jednostek, z których około połowy stanowią te już ukończone. Obecny poziom sprzedaży inwestycji ukończonych w roku 2009 wynosi poniżej 80 proc., podczas gdy na rynku pierwotnym w większości polskich metropolii przekracza 90 proc. – podliczyli analitycy Reas. Deweloperom budującym nieruchomości wakacyjne trudniej też liczyć na dobrą przedsprzedaż.
– W porównaniu do nabywców mieszkań w dużych miastach kupujący apartamenty i domy wakacyjne są na ogół mniej chętni do zakupów we wczesnej fazie budowy. Jest to widoczne w średnim poziomie przedsprzedaży inwestycji planowanych do ukończenia w 2012 roku, która wynosi nadal poniżej 20 proc. Jednostki planowane na rok 2012 stanowią największą część obecnej oferty – czytamy w raporcie.
Wbrew pozorom jest to dobra wiadomość dla potencjalnych kupujących. W obecnych warunkach banki niechętnie udzielają kredytów inwestycyjnych, więc do inwestowania zdolni są jedynie silni finansowo deweloperzy.
Również strona popytowa w tym segmencie jest zazwyczaj silniejsza finansowo niż przeciętny klient dewelopera. Siłą napędową popytu są inwestorzy kupujących domy i mieszkania pod wynajem. W odróżnieniu od zwykłego M nieruchomości wakacyjne sprzedawane są zazwyczaj w opcji wykończenia pod klucz, chociaż zwykle w nie najwyższym standardzie.
Zdaniem ekspertów z Reas zarówno rosnąca siła nabywcza, jak i coraz większa liczba krajowych i zagranicznych turystów zainteresowanych turystyką weekendową, biznesową, konferencyjną, uzdrowiskową, odnową biologiczną i wellness są silnymi argumentami przemawiającymi na korzyść takiego inwestowania.