Nad takim rozwiązaniem zastanawia się coraz więcej osób – wynika z najnowszej edycji badań „Polski rynek mieszkaniowy – popyt i preferencje nabywców”, przygotowanej przez firmę Nowy Adres wraz z instytutem badawczym Gfk Polonia.

Wyniki badań pokazują, że nabywcy widzą przyszłość rynku nieruchomości mieszkaniowych dość optymistycznie. Kredyt chce zaciągnąć 60 proc. osób planujących nieruchomościowe zakupy w latach 2010 – 2012, zaś wykorzystanie oszczędności planuje tylko 36 proc. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że aż 32 proc. kupców zamierza wykorzystać pieniądze ze sprzedaży starego mieszkania lub domu.

Reklama

Liczyły się oszczędności

W przypadku planowanych źródeł finansowania proporcje są niemal dokładnie odwrotne jak w przypadku źródeł dotychczas wykorzystywanych przy zakupie nieruchomości. Drastyczne ograniczenie akcji kredytowania hipotecznego przez banki pod koniec 2008 r. wyeliminowało co prawda z rynku nieruchomości niewielką liczbę potencjalnych kredytobiorców o najniższych dochodach, ale jego główny skutek był inny – osoby zaciągające kredyt hipoteczny musiały spełnić wymogi obowiązkowego wkładu własnego.

"Spośród osób, które w zeszłym roku dokonały zakupów na rynku nieruchomości mieszkaniowych (budowa lub zakup domu, mieszkania, kupno działki pod budowę domu), 57 proc. wykorzystało w tej transakcji oszczędności, a 48 proc. skorzystało z kredytu hipotecznego. Były to dwa główne źródła finansowania nieruchomościowych zakupów" - twierdzą autorzy raportu.

Emigracja nie kupuje

Dość zaskakująca może być nikła liczba osób, która środki na zakup nowego lokum pozyskała ze sprzedaży starego mieszkania lub domu albo skorzystała z pomocy rodziny. W ubiegłym roku na takie rozwiązania zdecydowało się odpowiednio 9 i 8 proc. kupujących. Nie sprawdziły się też prognozy dotyczące większego strumienia gotówki pochodzącej od emigracji. Jedynie 3 proc. nabywców przy zakupie nieruchomości wykorzystało pieniądze zarobione za granicą.

Reklama

"W większości ankiet i badań demograficznych konieczność zarabiania pieniędzy na zakup własnego mieszkania lub domu jest jednym z głównych powodów emigracji młodych Polaków po naszym przystąpieniu do Unii Europejskiej w 2004 r. " -zauważają eksperci z firmy Nowy Adres.

Zaskórniaki na spowolnienie

Przykręcenie śruby kredytowej sprawiło też, że kupujący sięgnęli głębiej do kieszeni, ale jeśli już ktoś zdecydował się na kredyt, nie bawił się w drobne sumy. Aż 50 proc. wszystkich kredytów hipotecznych w 2009 r. zaciągnięto na 60 – 100 proc. wartości kupowanej nieruchomości (31 proc. na 81 – 100 proc. i 19 proc. na 60 – 80 proc.). Na uwagę zasługuje fakt, że tylko 1 proc. kredytobiorców zadłużył się na więcej, niż kosztowała go nabywana nieruchomość.

"Nie wynika to jednak z faktu, że brakowało chętnych na takie pożyczki – po prostu niemal wszystkie banki wycofały się w ubiegłym roku z udzielania kredytów na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości" - czytamy w opracowaniu. Według respondentów 25 proc. kredytów udzielono na sumy do 200 tys. złotych, również 25 proc. – na sumy w zakresie 200 – 350 tys. zł.

Można też stwierdzić, że osoby, które odłożyły w ubiegłym roku zakup mieszkania na później, wykorzystały ten czas na zgromadzenie oszczędności. Skłania do tego fakt, że przyszli kupcy nadzwyczaj optymistycznie oceniają swoje zasoby finansowe. Spośród osób, które chcą wspomóc się kredytem hipotecznym, co trzecia uważa, że wystarczy jej pożyczka na 31 – 60 proc. wartości nieruchomości.

Niemal tyle samo (32 proc.) planuje zaciągnięcie kredytu wynoszącego 61 – 100 proc. wartości nieruchomości – podsumowują autorzy raportu.