Mając to na uwadze, należałoby się spodziewać wzrostu liczby kredytów hipotecznych zaciąganych za zakup własnego M. Tutaj jednak na sielskim obrazku poprawy koniunktury pojawiają się pierwsze rysy.
Według wyliczeń Open Finance liczba kredytów hipotecznych udzielonych w 2009 r. była o 30 proc. niższa niż w roku 2008, a czwarty kwartał 2009 był dziesiątym z kolei, w którym w porównaniu rocznym zanotowano spadki.
- O ile III kwartał 2009 r. okazał się dla rynku kredytów hipotecznych zaskakująco dobry, o tyle IV kwartał przyniósł nieoczekiwane pogłębienie tendencji spadkowej. W ostatnich trzech miesiącach minionego roku dwadzieścia największych polskich banków, których wyniki analizowaliśmy, udzieliło 50,9 tys. kredytów, to jest o 14 proc. mniej niż w tym samym okresie 2008 roku i o 4 proc. mniej niż w III kwartale 2009 r. - piszą eksperci Open Finance.
O ile porównanie wyników III i IV kwartału 2009 r. można by wziąć w nawias, a czteroprocentowy spadek świadczyłby co najwyżej, że w roku 2009 to w wakacje sprzedało się więcej mieszkań niż jesienią. Czyli odwrotnie, niż przyzwyczaił nas do tej pory rynek. Zjawisko to można by złożyć na karb realizacji odłożonego przez kilka kwartałów popytu.
Porównanie jednak wyników z IV kwartału 2008 i ostatnich trzech miesięcy 2009 r. mogą zaskakiwać. - W IV kwartale 2008 roku mieliśmy już do czynienia z załamaniem rynku kredytów hipotecznych w Polsce po upadku amerykańskiego banku Lehman Bros. Dlatego ujemna dynamika w porównaniu z IV kwartałem 2008 r. jest sporym i negatywnym zaskoczeniem, ponieważ w końcówce 2009 r. nastroje rynkowe były już znacząco lepsze, mówiliśmy o odwilży na rynku kredytów i stale poprawiającej się ofercie. Dane za IV kwartał 2009 r. pokazują jednak, że liczba udzielonych kredytów w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku spadła po raz dziesiąty z rzędu, przedłużając spowolnienie w polskim sektorze bankowym do 30 miesięcy. Liczby z IV kwartału 2009 r. okazały się także gorsze niż z trzeciego, choć to właśnie końcówka roku tradycyjnie jest lepsza dla branży bankowej niż okres zastoju wakacyjnego - czytamy w opracowaniu Open Finance.
Dane dotyczące liczby zaciągniętych kredytów okazały się sporym zaskoczeniem, ale zmiana ich struktury takowym nie była. W czasach zmieniających się jak w kalejdoskopie kursów walut, większość ekspertów spodziewała się zwiększonego zainteresowania pożyczkami w złotych. - Wynikami, których można było się spodziewać, był dalszy spadek liczby kredytów walutowych, których w IV kwartale 2009 r. udzielono 10,4 tys. - o 65 proc. mniej niż przed rokiem. Udział kredytów walutowych w sprzedaży ogółem spadł do 20 proc. z 45 proc. rok wcześniej. Przyczyny tego stanu rzeczy są oczywiste. Kryzys na rynkach finansowych początkowo niemal w ogóle wyeliminował kredyty w walutach obcych z oferty banków, a w drugiej połowie 2009 roku banki zaczęły je ponownie włączać do oferty z dużą ostrożnością (dopiero początek 2010 roku przyniósł wyraźny wzrost zaufania banków do kredytów walutowych), stawiając w pierwszym rzędzie na walutę, której w polskim systemie bankowym nie brakuje - to jest na euro. Franki szwajcarskie tak popularne jeszcze półtora roku temu zostały niemalże wyparte z oferty banków jako waluta równie egzotyczna co korona szwedzka czy funt - komentują analitycy Open Finance.
Rolę kredytów walutowych w finansowaniu zakupów nieruchomości częściowo przejął rządowy program "Rodzina na swoim", który osiągnął 17,4 proc. udział w rynku w IV kwartale 2009 r., podczas gdy przed rokiem było to zaledwie 0,7 proc.
- Popularność tego programu wynika z dwóch istotnych czynników - po pierwsze jest traktowany przez kredytobiorców jako bezpieczny zamiennik wobec oferujących niską ratę kredytów walutowych. Po drugie rozwój tych kredytów umożliwiła zmiana limitów cenowych obowiązujących w ramach RNS, w szczególności od II kwartału 2009 roku, a od IV kwartału limity dodatkowo wzrosły do rekordowych poziomów, podczas gdy ceny mieszkań spadły od szczytu o 10 - 12 proc. - dodają analitycy Open Finance.