BGK Nieruchomości odpowiedzialny za budowę pilotażowych inwestycji w programie "Mieszkanie plus" podpisał wczoraj listy intencyjne z kolejnymi 13 samorządami. Otwierają one drogę do analiz i przygotowania wspólnych projektów mieszkań pod wynajem. Może ich być łącznie ok. 2,8 tys. Jeśli doliczy się do tego listy intencyjne i porozumienia podpisane przez BGK Nieruchomości dwa tygodnie temu, okaże się, że 30 samorządów chce wejść do programu. Według wstępnych szacunków może powstać dzięki temu 8,9 tys. mieszkań.
– W przypadku niektórych lokalizacji są już pozwolenia i niewykluczone, że pierwsze budowy zaczną się na początku przyszłego roku – podkreśla Włodzimierz Stasiak,
wiceprezes BGK Nieruchomości.
BGK Nieruchomości budowę pierwszych mieszkań chce zakończyć w 2018 r. Oprócz
samorządów spółka podpisała też wczoraj list intencyjny z Agencją Mienia Wojskowego w sprawie wyszukania i udostępnienia gruntów na potrzeby programu rządu Beaty Szydło.
W wielu miastach dzięki
"Mieszkaniu plus" budownictwo może ruszyć z kopyta, bo obecnie panuje tam zastój. W Pelplinie, gdzie według GUS w 2015 r. oddano sześć mieszkań, na działkach zgłoszonych przez samorząd dzięki programowi może powstać 161 nowych. W Koluszkach 180 wobec 13. Z rozmów z pośrednikami działającymi w tych regionach wynika, że mimo takiego wysypu
"Mieszkanie plus" raczej nie wpłynie na prywatne, indywidualnie realizowane
inwestycje w domy. Nie ma też obaw o segment deweloperski lub spółdzielczy, bo takie inwestycje praktycznie się tam nie pojawiają. Co innego, jeśli chodzi o wynajem.
– Nie jest zbyt duży, ale jeśli rządowi uda się wybudować mieszkania z najniższymi przewidywanymi czynszami, to właściciele prywatnych lokali na wynajem mogą mieć problem – przyznaje jeden z pośredników.
Niemal w każdym mieście, w którym
"Mieszkanie plus" ma szansę się pojawić, pośrednicy wskazują, że wpływ programu na lokalne rynki będzie zależał nie tylko od liczby lokali, ale właśnie od stawek. Najwyższych zakładanych przez
rząd mało kto się obawia, bo takie już są na rynku prywatnym, także w mniejszych i średniej wielkości miastach. Za to stawki zbliżone do najniższych zakładanych poziomów wzbudzają niepokój. Duże problemy mogą czekać m.in. właścicieli lokali na wynajem w Stalowej Woli.
– Mieszkań do wynajęcia jest bardzo dużo. Budowa nowych może pozbawić wielu ludzi dochodów, z których utrzymują te mieszkania. Często w nadziei, że zajmą je ich dzieci, jeśli wrócą do rodzinnego miasta – obawia się Krystyna Domańska, pośrednik ze Stalowej Woli.
Podobny los może spotkać właścicieli lokali na wynajem w Gliwicach. Witold Czapla z biura obsługi inwestycyjnej nieruchomości Czapla & Czapla, zauważa, że w ramach rządowego programu na rynek trafi 681 mieszkań.
– Tąpnięcie jest nieuniknione. Rynek pierwotny jest nasycony. Do tego nowe mieszkania sprzedają się pod wynajem. Znalezienie chętnego na zamieszkanie trwa już kilka miesięcy – dodaje.
Krystyna Domańska ze Stalowej Woli zwraca uwagę, że "Mieszkanie plus" niepokoi też nielicznych na tym rynku deweloperów, którzy zaczynają się zastanawiać, czy warto ruszać z kolejnymi inwestycjami.
Z opinii pośredników wynika, że "Mieszkanie plus" jest groźne także dla deweloperów, m.in. w Starogardzie Gdańskim. Tam planuje się budowę 255 lokali.
– Budując nowe mieszkania, na pewno wezmą to pod uwagę. Z kolei popyt na najem jest u nas duży, bo przy lokalnych zarobkach ludzi nie stać na kredyty. Przy niższych stawkach „Mieszkanie plus” na rynku najmu może skłonić do obniżek. Nie powinno jednak być dramatu, bo coraz liczniejsza grupa wynajmujących to pracownicy z zagranicy, głównie z Ukrainy – mówi Marcin Użlis ze Starogardu Gdańskiego, gdzie najem kosztuje średnio 20–30 zł za metr.
Bez większych obaw "Mieszkanie plus" postrzegane jest za to w Skawinie, Wałbrzychu i Trzebini. W tym pierwszym mieście, gdzie może powstać 120 lokali, stawki najmu za ok. 40 mkw. wynoszą średnio od 800 zł do 1 tys. zł miesięcznie i na ofertę porównywalną czy w niższej cenie znajdą się chętni bez większego uszczerbku dla najmu na rynku prywatnym.
– Skawina to rosnące zaplecze mieszkaniowe Krakowa. Popyt na najem jest tu duży, a podaż mała. Z kupowaniem mieszkań na własność jest problem, bo brakuje gruntów pod zabudowę wielorodzinną dostępnych dla deweloperów – wskazuje Paweł Pawłowski z Małopolskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami.
Z kolei w Wałbrzychu dla rynku najmu dużą konkurencją są bardzo tanie mieszkania z drugiej ręki. Katarzyna Dryś, lokalna pośredniczka, podaje, że ostatnio brała udział w sprzedaży 61 mkw. do remontu w średniej lokalizacji za 55 tys. zł. To daje 901 zł za 1 mkw. I nie była to transakcja wyróżniająca się.
– Przy takich cenach ludzie zamiast płacenia czynszu wolą kupować mieszkania z drugiej ręki, bo to się bardziej opłaca. Co prawda, budowa ponad 200 mieszkań nie będzie dla rynku najmu obojętna, ale tylko przy najniższych zakładanych stawkach czynszów – wskazuje.
W Trzebini jest z kolei tylko jedno osiedle mieszkaniowe. – Za mieszkanie 50-metrowe trzeba obecnie zapłacić nawet do 1,5 tys. zł miesięcznie. Program daje szansę dostępu do tańszych lokali tym, których obecnie nie stać na taki wydatek – zauważa Jakub Nowakowski z Biura Nieruchomości Efekt. Spodziewa się, że konkurencja wywoła obniżki czynszów.
Do tej pory 30 samorządów ma plan wybudowania 8,9 tys. mieszkań
Program wspierający się na trzech filarach
Podstawowy cel "Mieszkania plus" to zwiększenie liczby lokali. Obecnie brakuje ich około 460 tys. Rządowy program opiera się na trzech filarach: wsparciu budownictwa społecznego, budowie dostępnych cenowo mieszkań na wynajem z opcją dojścia do własności oraz wsparciu oszczędzania na cele mieszkaniowe. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa pracuje obecnie nad szczegółami. Mieszkania, które powstaną w ramach programu, mają być budowane na działkach należących do samorządów, Skarbu Państwa i spółek z jego udziałem oraz inwestorów prywatnych. Za finansowanie inwestycji ma odpowiadać BGK Nieruchomości, spółka należąca do tego państwowego banku. Za wynajem „Mieszkania plus” opłata ma wynosić 10 zł – 20 zł za 1 mkw. (chociaż to wciąż szacunki). Przy najmie z docelowym wykupem lokalu będzie to ok. 12–24 zł. Nie obejmuje ona jednak opłaty administracyjnej za powierzchnie wspólne i rachunków za media. Jeśli najemca zrezygnuje z wynajmu z opcją dojścia do własności, to po rozliczeniu wszystkich zobowiązań wrócą do niego te pieniądze, które w czynszu były odkładane na przejęcie lokalu. Program jest skierowany przede wszystkim do rodzin wielodzietnych i o niskich dochodach, choć o najem będzie mógł się starać każdy. Jeżeli chętnych będzie za dużo, decydujące znaczenie będą miały m.in. takie kryteria, jak: wysokość dochodów (z uwzględnieniem różnic regionalnych oraz wynikających z liczby osób w rodzinie) oraz sytuacja rodzinna (liczba dzieci, przeludnienie, pierwsze mieszkanie lub dotychczasowe zamieszkiwanie w złych warunkach).