Na zbyt małe mieszkania narzekamy w Polsce już ponad sto lat. Efekt? Nieruchomości nad Wisłą są w czołówce najbardziej przeludnionych w UE – wynika z szacunków Open Finance opartych o dane Eurostatu. Problem ten dotyka około 40 proc. polskich mieszkań i domów. Gorzej jest tylko w 7 europejskich krajach (w tym w Rumunii, Serbii czy Macedonii). Średni wskaźnik przeludnienia mieszkań i domów dla stałego kontynentu to mniej niż 17 proc.

Reklama

To jednak i tak nic. Jeśli weźmiemy pod uwagę nie wszystkie lokale, ale tylko te wynajmowane na prywatnym rynku, to wylądujemy jeszcze bliżej szarego końca stawki europejskiej. Jak bowiem donosi Eurostat, problem przeludnienia w tej kategorii lokali dotyka nad Wisłą 69,4 proc. nieruchomości. Gorzej jest tylko w Macedonii, Serbii i Bułgarii. Średnia dla UE to 20 proc.

Małe jest piękne, bo mało kosztuje

Jest jednak też druga strona medalu. Część Polaków chce małych mieszkań, bo są tanie. Dla niektórych najemców są one nadzieją na samodzielne mieszkanie z niskim czynszem. Po prostu na utrzymanie w kilku- kilkunastometrowej kawalerce wyda się mniej pieniędzy niż w takiej bardziej standardowej liczącej 20-30 metrów. Lokali takich poszukują też inwestorzy, którzy za relatywnie niewielkie pieniądze mogą kupić mieszkanie, które sporo zarobi. Im bowiem mniejszy lokal, tym za wyższą kwotę możemy wynająć jego metr.

8,5 metra za 750 złotych miesięcznie

Skrajnym przykładem jest całkiem świeże ogłoszenie z Warszawy. Na najemcę czeka tu 8,5 m kw. i wyceniono je na 750 złotych miesięcznie plus 50 złotych opłat administracyjnych. To daje 94 złote za metr. Stołeczna średnia jest o około połowę niższa. Wspomniany lokal jest co prawda po remoncie, ale wykończenie jest skromne i w jego obrębie brakuje kuchni. Nie powinno jednak ulegać wątpliwości, że ogłoszenie momentalnie znajdzie swojego amatora. Powód? Cena samodzielnego skromnego mieszkania jest niższa niż średnia cena pojedynczego pokoju w 3-pokojowym mieszkaniu na wynajem w stolicy.

Nad Tamizą nawet 30 razy drożej

Reklama

Warto przy tym zauważyć, że małe lokale na wynajem nie są tylko Polską specyfiką. Doskonałym – jeszcze bardziej zaskakującym - przykładem tego typu ofert jest ta z Londynu, w której właściciel za wynajęcie niecałych 6,7 metrów kwadratowych chciał 895 funtów i to tygodniowo – donosił w 2015 roku Daily Mail. Przeliczmy to. 895 funtów brytyjskich (dziś równowartość ponad 4200 złotych) po przeliczeniu na stawkę miesięczną daje astronomiczną cenę za wynajem na poziomie około 2,8 tys. złotych za metr miesięcznie. Cena przyprawia o zawrót głowy i niewiele tłumaczy tu wysoka jakość wykończenia i wyposażenia oraz położenie w centrum Londynu koło domu towarowego Harrod’s.

Media

W Paryżu też można zamieszkać skromnie

Podobnie głośny był przykład 5-metrowego mieszkania wynajmowanego za 350 euro miesięcznie w Paryżu. Było to jednak 4 lata temu i jak informował wtedy portal The Guardian w lokalu były łóżko, umywalka i kuchenka. Powodem powstania tej nieruchomości na strychu budynku był oczywiście fakt, że na paryskim rynku brakuje mieszkań o czynszach odpowiednich dla mniej zarabiających mieszkańców miasta.

Hongkong mekką skromności

Bez wątpienia lepiej jest jednak gdy małe mieszkania są jedynie odstępstwem od normy. Gorzej gdy przestają szokować. Wystarczy jednak, że mamy do czynienia z miastem bardzo bogatym, o potężnej liczbie mieszkańców i bardzo ograniczonej przestrzeni, a minimalizm staje się koniecznością. Doskonałym przykładem jest Hongkong. Tam, zgodnie z danymi portalu numbeo.com, za metr nieruchomości w centrum trzeba zapłacić równowartość ponad 100 tys. złotych, a poza centrum około 70 tysięcy za metr.

Efekt? Łatwo tu znaleźć kilkunastometrowe czy nawet kilkumetrowe mieszkania. Niby są poniżej standardów i czasem np. nie mają kuchni, ale istnieją. Niektórzy nazywają je już nie mikromieszkaniami, ale nanomieszkaniami. Zdarzają się też mniej pochlebne nazwy, które w wolnym tłumaczeniu oznaczałyby coś w stylu "mieszkanie – trumna".

Media / Samson

Małe i mobilne w wielkich Stanach

W dobie szybko zmieniającego się świata i zrywania z modelem wielopokoleniowej rodziny, moda na małe lokale zdaje się też rozpychać łokciami nawet w Stanach Zjednoczonych. Działa tu sporo firm, które budują i sprzedają lub wynajmują małe mieszkania i domki. Pomysły są różne – urządzane są w kontenerach lub budowane od podstaw w technologii szkieletowej. Niektóre firmy zajmują się też transportem takich "domków", gdy ich właściciel lub najemca musi zmienić miejsce zamieszkania w związku ze zmianą pracy.
Jedną z takich firm budujących i wynajmujących małe domki jest Tumbleweed w Colorado. Specjalizuje się ona w projektowaniu i budowaniu niewielkich domów (do 80 m kw.) – z przeznaczeniem na sprzedaż lub krótkoterminowy wynajem.

W ofercie mają też mobilne domki o powierzchniach od 10,9 do 16 m kw. Nie przeszkadza to wcale w upchnięciu na tej skromnej powierzchni dwóch antresol – sypialni, przestrzeni dziennej, kuchni, łazienki z prysznicem, a nawet niewielkiego ganku. Aplikacja zamieszczona na stronie internetowej firmy pozwala wybrać typ domu, pokrycie dachowe, okna, drzwi, wykończenie i docelowe miejsce odbioru (na terenie USA), co w prosty sposób pozwala na kalkulację kosztu dachu nad głową w skali mikro. W stanie "pod klucz" cena mobilnych domów może wynieść 30-40 tys. dolarów, a wraz z pełnym wyposażeniem o około 10-20 tys. USD więcej.

Media