W pierwszym półroczu budujący co prawda po raz kolejny zwiększyli bieżącą ofertę lokali, lecz przede wszystkim stanowi to pokłosie projektów rozpoczętych przynajmniej 18 miesięcy wcześniej. Za klarowny sygnał wyhamowania podaży uznać można zmniejszenie ilości uzyskanych pozwoleń na budowę. Eksperci firmy OPG Property Professionals oceniają, co to wszystko może oznaczać – zarówno dla sprzedających, jak i dla kupujących.
Wszystko wskazuje na to, że firmy realizujące projekty przeznaczone na sprzedaż lub wynajem na rynku pierwotnym już na dobre zdominowały rynek mieszkaniowy w Polsce, w którym jeszcze do niedawna prym wiodło budownictwo indywidualne. Jak wynika z szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, ponad połowa (57,9 proc.) lokali oddanych do użytku w trakcie ostatnich sześciu miesięcy pochodziła od deweloperów. Ci oddali w tym czasie łącznie 48.159 mieszkań, co w porównaniu do analogicznego okresu z zeszłego roku stanowi wzrost o 8,9 proc., a przy okazji jest najwyższym wynikiem w historii.
Choć ceny nieruchomości idą już od pewnego czasu w górę, a według danych portalu RynekPierwotny.pl wielkość sprzedaży mieszkań spadła w minionym kwartale o 11,3 proc. względem roku ubiegłego, to deweloperzy bynajmniej nie odkładają jeszcze łopat. W sektorze budownictwa przeznaczonego na sprzedaż lub wynajem w trakcie pierwszych sześciu miesięcy rozpoczęto realizację 66.363 lokali. – To odpowiednio o 23 proc. więcej, niż przed rokiem oraz 28 proc. więcej niż w drugim półroczu ubiegłego roku – analizuje najnowsze dane Michał Styś, dyrektor firmy doradczej OPG Property Professionals. – Oznacza to, że liczba lokali oddanych do użytku w ciągu najbliższego roku raczej nie spadnie, nawet jeśli część inwestycji nie zostanie zrealizowana terminowo – dodaje.
Jednocześnie w oczy rzuca się statystyka wydanych pozwoleń, która oferuje nieco lepszy wgląd na długofalowy obraz zmian zachodzących na rynku. Deweloperzy otrzymali pozwolenia na budowę tudzież dokonali zgłoszenia z projektem budowlanym dla łącznej sumy 82 607 mieszkań. Liczba ta w dalszym ciągu wskazuje na utrzymującą się tendencję wzrostową. Warto jednak zauważyć, że tempo owego wzrostu wyraźnie przyhamowało. – W lipcu zeszłego roku mówiliśmy o wzroście w ujęciu rok-do-roku na poziomie bagatela 44 proc. – podkreśla Michał Styś. – Dzisiejsze dane wskazują, iż wzrost wynosi już tylko 16 proc. Spadająca dynamika dość klarownie oddaje coraz większą ostrożność ze strony deweloperów, a także wyzwania stojące przed branżą – dodaje ekspert OPG Property Professionals.
W obliczu rosnących cen gruntów i robocizny, można zaobserwować bowiem pewne osłabienie zainteresowania wśród nabywców – w czerwcu o 8,3 proc. spadła wartość Indeksu BIK – Kredyty Mieszkaniowe, zmalała także roczna dynamika przyrostu liczby wnioskodawców.
– W ujęciu kwartalnym średni koszt 1 mkw. w Poznaniu wzrósł o 9,6 proc., a w Gdańsku – aż o 12,3 proc.. Spośród wszystkich dużych miast regionalnych, w najwolniejszym tempie rosną ceny w Łodzi, gdzie realizujemy naszą inwestycję. W mieście włókniarzy za 1 mkw. zapłacimy średnio 5277 zł – wyjaśnia Tomasz Jęczkowski, analityk z biura sprzedaży osiedla ART MODERN. – W obliczu dynamicznego rozwoju sektora biurowego i pojawiania się w mieście kolejnych dużych pracodawców, Łódź wydaje się coraz ciekawszym kierunkiem, szczególnie dla osób rozważających zakup mieszkania inwestycyjnego pod dalszy wynajem – dodaje.
Obserwowane od kilku-kilkunastu miesięcy wzrosty stawek ofertowych przypominają nieco czasy boomu mieszkaniowego sprzed dekady. Wówczas podwyżki, trochę paradoksalnie, spowodowały wzrost popytu. Dziś sytuacja przedstawia się nieco inaczej. – Deweloperzy wciąż budują na tyle dużo, że w ciągu najbliższych lat powinni zaspokoić utrzymujące się na rynku zapotrzebowanie – ocenia Michał Styś. – Ostudzenie zapędów w miejsce szaleńczego pościgu za koniunkturą można odczytywać jako zasłużony pit-stop, moment na złapanie oddechu. Zrównoważenie popytu i podaży, miejmy nadzieję, powinno przynieść korzyści zarówno budującym, jak i kupującym – podsumowuje szef OPG Property Professionals.