Dom miał przejąć od byłej opiekunki Wioletty Villas, Elżbiety B., którą sąd skazał na 10 miesięcy więzienia. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>

Reklama

Miał plan, co z nim zrobić. - Chcę odzyskać dom, wyremontować go, by w przyszłości stał się domem pamięci o mojej matce. Chciałbym, by ludzie pamiętali ją jako cudowną artystkę, a nie przez pryzmat toczących się po jej śmierci sądowych procesów - mówi Gazeta.pl Krzysztof Gospodarek, syn Wioletty Villas.

Problem w tym, że była opiekunka nie chce oddać kluczy, bo - jak mówi - należy się jej udział w spadku po artystce. - Przez 30 lat pracowałam na ten dom. Byłam najbliższą osobą dla pani Violetty, byłam z nią w trudnych chwilach, a gdzie był wtedy jej syn? - przekonuje.

W tej sytuacji Gospodarek zdecydował się "włamać do środka", jak sam mówi. Zobaczył, że "cały dom jest zagrzybiony i ogołocony". - Wszystko co można było wynieść i sprzedać zostało zabrane. Dowiedziałem się, że jeszcze trzy dni temu wyniesiono z mojego domu żeliwną wannę, żeby ją sprzedać jako złom - mówi syn artystki.

Już złożył zawiadomienie w tej sprawie na policji.