Swing, koty i apartament w suterenie

- Apartament Lewandowskich, Rozenek, Dody, może Sławomira? Nuda. Luksusy, metry i baseny. Dziwnego nic w tym nie ma, uwagę przyciąga raczej właściciel niż sama nieruchomość, bo jak mogą mieszkać gwiazdy? Na bogato, to oczywiste – mówi Marcin Kijowski z agencji Nowodworski Estates. I od razu dodaje: - Sprzedawać piękne apartamenty to nie sztuka. Po te jasne, przestronne, świetnie zlokalizowane, dobrze wyposażone i w odpowiedniej cenie ustawiają się kolejki. Ale czasem rzeczywistość bywa… inna.

Reklama

Okazuje się, że spotkać można m.in. małe klitki lub mieszkania nadające się tylko do kapitalnego remontu.

– Mam wrażenie, że jeszcze kilka lat temu przeglądając serwisy ogłoszeniowe dużo łatwiej można było trafić na kuriozalne rozwiązania aranżacyjne – zastrzega jednak Jarosław Krawczyk z Otodom.pl. – Widać, że branża nieruchomości profesjonalizuje się. Szczególnie wśród ogłoszeń wystawianych przez pośredników trudniej dziś trafić na zdjęcia przedstawiające rozgardiasz, galerię obrazów w łazience czy magazyn żywności na podłodze kuchni.

Mimo wszystko mieszkań nietypowych nadal nie brakuje.

Dziennik.pl poprosił przedstawicieli agencji Nowodworski Estates i portalu Otodom.pl o wybór najciekawszych ofert z ostatnich miesięcy – zarówno na wynajem, jak i do sprzedaży. Co pokazało zestawienie?

Reklama

Skrajnie mała powierzchnia

7,4 mkw. – tyle liczy kawalerka na poddaszu na jednym z krakowskich osiedli. Zmieściły się tam: pokój z aneksem kuchennym (nowe meble z płytą indukcyjną) i w pełni wyposażona łazienka (kabina prysznicowa, umywalka z szafką i lustrem i wc).

Podobnie mały metraż trafić można także w: Warszawie (11 mkw. na Pradze Południe), Wrocławiu (11,7 mkw.) czy np. Lublinie (12,7 mkw.).

Na rynku pierwotnym zdarzają się czasem i inne nietypowe okazje, malutkie mieszkanie od dewelopera na Mokotowie. - W branży nazywamy to "mieszkaniami wynikowymi", tzn. że wynikły z układów innych apartamentów w inwestycji – przyznaje Paweł Kowalski z Nowodworski Estates. - Mieszkanie było o tyle ciekawe, że...cała jedna ściana apartamentu i sufit były przeszklone.

"Dom Kereta" to z jednej z strony jeden z najbardziej znanych "budynków" w stolicy, z drugiej – jeden z najdziwniejszych. Wciśnięty w 152-centymetrową szczelinę pomiędzy powojennym blokiem mieszkalnym przy ul. Chłodnej 22 i przedwojenną kamienicą przy ul. Żelaznej 74. jest raczej instalacją artystyczną niż domem. Został zaprojektowany jako pracownia dla izraelskiego pisarza i przeznaczony na miejsce działań kulturalnych. Ma trzy poziomy i można w niej mieszkać. Małe, ciasne, ale własne.

Bardzo duża powierzchnia

600 mkw. - tyle liczy dwupoziomowy penthouse usytuowany w samym centrum Warszawy. Podzielono go na 5 pokojów, a do dyspozycji lokatorów oddano także piwnicę, garaż/miejsce postojowe i taras.

Dla tych, którzy zadowoloną się jedynie nieco mniejszym metrażem, do wyboru są także: 580-metrowy loft (także w Warszawie) i 520-apartament nad samym morzem (Gdańsk).

Nietypowe położenie

- To była jedna z najdziwniejszych nieruchomości w mojej karierze - wspomina z kolei Paweł Kowalski, dyrektor warszawskiego oddziału biura nieruchomości Nowodworski Estates. - Mieszkanie było w… suterenie i ze względu na szalenie atrakcyjną cenę wzbudzało gigantyczne zainteresowanie. Na miejscu wszyscy klienci byli zdziwieni tym, że mieszkanie znajduje się na poziomie minus jeden. – Ostatecznie nieruchomość została sprzedana jako pracownia dla fotografa.

Doświadczeni specjaliści od nieruchomości mówią, że każda, nawet najbardziej nietypowa nieruchomość prędzej czy później znajdzie swojego nabywcę. Tak też było z pewnym mieszkaniem na krakowskim Żabińcu, choć w tym przypadku będzie to "prędzej". – W ogłoszeniu wszystko wyglądało "normalnie": trzy pokoje w siedmioletnim bloku, 55 mkw., jasne i ładne poddasze, z balkonem i przy dobrej pogodzie z widokiem na Tatry. Sęk w tym, że lokal położony był na 6. piętrze... bez windy, a cena na pierwszy rzut oka nie zachęcała do kupna – przypomina sobie Marcin Kijowski. – Podobno spółdzielnia sprzedała podwójnie mieszkania na ostatnim piętrze i by jakoś rozwiązać ten problem… dobudowano dodatkową kondygnację. Tyle że windy w budynku zamontować się już nie dało. Mieszkanie kupił pierwszy oglądający go klient, bez dyskusji i negocjacji. Od wystawienia na sprzedaż do transakcji nie minęło więcej niż tydzień.

Nietypowa aktywność

Ale bywa i tak, że właściciel mieszkania do samego końca nie chce się z nim rozstać, a właściwie zaprzestać w nim nietypowej działalności, która niekoniecznie ucieszy potencjalnych klientów. - To było mieszkanie ze swingiem, w centrum Starego Miasta w Krakowie. Atrakcyjna lokalizacja, trzy niezależne pokoje z możliwością połączenia w jeden. Każdy inaczej był "ozdobiony", przy każdym łazienka. Czysto, schludnie i przyjemnie – opowiada Radosław Góral, ekspert ds. sprzedaży i wynajmu nieruchomości. - Oferty nie przyjąłem, bo nie miałem wizji na coś takiego. A sprzedający nie chciał rezygnować z tej dosyć nietypowej jednak działalności na czas sprzedaży - wyjaśnia krakowski broker. A przecież niektórzy wolą nie wiedzieć.

Inny przykład? Mieszkanie w miejscowości Nowa Iwiczna, więc jakby z definicji niełatwa sprawa – przypominają sobie i inni. Nieruchomości w mniejszych miejscowościach poza Warszawą ciężko się sprzedają, głównie ze względu na mniejsze zainteresowanie klientów. – W tym przypadku sprzedaż mieszkania warunkowała zakup nowej nieruchomości. Lokal był bardzo specyficzny i na pierwszy rzut oka trudny do sprzedaży: bardzo czerwone ściany, mocno nieustawne, niesymetryczny układ pomieszczeń, do tego na parterze, a w środku koty, których nie dało się nigdzie schować na czas oglądania nieruchomości przez potencjalnych klientów - mówi Katarzyna Pietrzyk, specjalistka ds. sprzedaży i wynajmu nieruchomości. Sprawę utrudniał też fakt, że Nowa Iwiczna łączy się z Warszawą przez ul. Puławską, jedną z najbardziej zakorkowanych w mieście. - Ale - co ciekawe - udało się je sprzedać w… trzy dni. Kupili je drudzy oglądający w dniu prezentacji. Wniosek? Każda nieruchomość ma swojego klienta. Trzeba tylko go umieć znaleźć - uważa ekspertka.

Niestandardowe wyposażenie

Sala bilardowa? A może sauna? Takie rozwiązania także można spotkać na rynku nieruchomości, zapewnia Jarosław Krawczyk z Otodom.pl. W tym pierwszym przypadku urządzono ją w domu o powierzchni blisko 110 mkw. – bilardownia, tak pisze o niej właściciel nieruchomości – ma ok. 30 mkw. W tym drugim – w kamienicy w centrum miasta na północny kraju.

Podobnych przykładów zresztą nie brakuje. – Mieszkanie starego kawalera marynarza 4 piętro z 4 w bloku bez windy. Ekscentryczny właściciel odstraszał kupujących niemalże wszystkim: złota kołatka w kształcie lwa na drzwiach wejściowych, plakaty nagich pań ze świerszczyków z lat 70-tych, pokój zamykany na kłódkę jako prywatny gabinet, biblioteczka w WC oraz hit! - przeróbka w postaci dodatkowego zbiornika spłuczki w WC na wodę "gdyby była potrzebna większą fala", cytując słowa właściciela – wspominają eksperci. - Cena usztywniona, bo miała zaspokoić zakup kolejnej nieruchomości i spłatę długu w spółdzielni ok. 10 tys. zł, a i samo mieszkanie do kapitalnego remontu.

Nietypowa aranżacja wnętrza

W grę wchodzą zarówno mieszkania o wysokości 5,5 m z antresolą i dwustronnym kominkiem (Warszawa), jak i np. te o powierzchni 50 mkw. z tarasem, który liczy 60 mkw. (Toruń). To jednak nadal nie wszystko - są i tacy, którzy umieszczają materac do spania na podeście-szafie (Gdańsk), wykańczają mieszkanie w szkle i stali nierdzewnej (Warszawa) czy np. mają galerie obrazów w łazience, a spiżarnię w... toalecie. Do wyboru, do koloru - ta zasada obowiązuje także w przypadku aranżacji mieszkań.