W niedawno kupionej przez Berlusconiego, wymagającej kapitalnego remontu posiadłości Villa Due Palme, położonej w części wyspy o nazwie Cala Francese, rozpoczęły się już prace renowacyjne.
Premier kupił willę, bo - jak mówił podczas wizyty w kwietniu na wyspie - dzięki niej, także on będzie niedługo "mieszkańcem Lampedusy". Transakcja sfinansowana została z dużym opóźnieniem, gdyż wcześniej sprawdzano status domu i terenu, na którym stoi. Teraz już willa wchodzi w skład osobistego majątku premiera - magnata finansowego, który odkąd ją kupił nigdy w niej nie był.
Co więcej - zauważa włoska prasa - trudno wyobrazić sobie, by Silvio Berlusconi kiedykolwiek zatrzymał się w swojej nowej rezydencji. Jest ona przede wszystkim zbyt skromna i mała. Dziennik "La Repubblica" przypomniał niedawno, że jednopiętrowa willa Dwie Palmy ma "tylko" 330 metrów kwadratowych, pięć małych sypialni, trzy łazienki i werandę z grillem.
Poprzedni właściciele wynajmowali ją latem grupom przyjaciół za 3 tysiące euro tygodniowo.
Przede wszystkim jednak willa nie ma należytej ochrony: otoczona jest niewysokim murem i ma wyjście prowadzące prosto na publiczną plażę. Absolutny brak środków bezpieczeństwa nie pozwoli na to, by premier mógł tam się zatrzymać.
Na razie zapowiedziano, że wakacje ma tam spędzić w sierpniu następca Berlusconiego na stanowisku szefa jego partii Lud Wolności, były minister sprawiedliwości Angelino Alfano. Szef rządu oddał mu tymczasowo do dyspozycji swój nowy dom.
"Zobaczycie, przekonam Berlusconiego, by kupił jeszcze jedną willę"- obiecał w tych dniach burmistrz Lampedusy Bernardino De Rubeis.
Gest włoskiego premiera tłumaczy się wolą wsparcia mieszkańców wyspy, na którą od początku roku przybyło ponad 40 tysięcy nielegalnych imigrantów i uchodźców z Afryki północnej, głównie z Tunezji. Kryzys wywołany tą sytuacją doprowadził do upadku branży turystycznej w miejscu uważanym do niedawna za prawdziwą perłę Morza Śródziemnego.