W Polsce brakuje 2-3 mln mieszkań. Jest to jeden z najważniejszych powodów, dla których zarówno najem, jak i zakup są "nad Wisłą” relatywnie drogie. Spójrzmy na konkretne liczby. Z najświeższych danych portalu Numbeo wynika, że najem mieszkania z jedną sypialnią kosztuje w Warszawie średnio 1970 złotych poza centrum miasta i 2607 złotych w centrum stolicy. Warto dodać, że w obu przypadkach możemy mówić o prawie 6-proc. wzroście stawek w przeciągu 12 miesięcy.

Reklama

W 18 stolicach jest taniej

Biorąc pod uwagę tylko stawki obowiązujące poza centrum Warszawy, polska stolica zajęłaby dopiero 19 miejsce w gronie 40 przebadanych krajów europejskich. To znaczy, że w aż 18 stolicach wynajęcie modelowego "M” kosztowałoby mniej niż "nad Wisłą”. W gronie tańszych lokalizacji znajdziemy wszystkie stolice krajów bałtyckich, ale też m.in. Lublanę, Budapeszt, Ateny, Kijów czy Mińsk. Skrajnymi przykładami są Kiszyniów, Tirana, Skopje i Sarajewo, gdzie miesięczny czynsz za modelowe "M” pochłonie równowartość mniej niż 800 złotych. Są to jednak lokalizacje, w których przeciętne zarobki są przynajmniej dwa razy niższe niż w Polsce.

Rekordziści płacą kilkanaście tysięcy za miesiąc

Z drugiej strony w gronie stolic o najwyższych kosztach wynajmu możemy znaleźć takie, gdzie za modelowe mieszkanie trzeba płacić średnio od ponad 5 do prawie 14 tysięcy złotych. W gronie tym znajdziemy Amsterdam, Reykjavik, Luksemburg, Zurych, Dublin, Londyn czy Monako. Nie powinno być zaskoczeniem, że statystyczny mieszkaniec tych stolic inkasuje co miesiąc równowartość od 11 do 25 tys. złotych pensji.

Media

Ważne są zarobki

Przy okazji warto podkreślić, że rozważanie samych stawek za najem bez odnoszenia się do zarobków mieszkańców europejskich stolic nie pokazuje pełnego obrazu. Istnieje bowiem bardzo mocne powiązanie pomiędzy pensjami i poziomem czynszów – wynika z analizy HRE Investments. W sumie nie powinno to dziwić - zarabiając więcej, najemcy są też w stanie więcej zapłacić za dach nad głową.

Z danych zebranych przez HRE Investments wynika ponadto, że w krajach o niskich zarobkach częściej wydatki na najem pochłaniają lwią część zarobków. Znowu nie powinno być to zaskoczeniem, że tam gdzie pensje są niskie, najem pochłania większą część wynagrodzenia. Przykłady? Tirana, Kiszyniów, Mińsk czy Kijów, gdzie na najem mieszkania z jedną sypialnią poza centrum trzeba przeznaczyć ponad połowę przeciętnej pensji.

W Warszawie jest trochę lepiej – stawka za wynajem modelowego lokalu pochłonęłaby 47 proc. przeciętnego warszawskiego wynagrodzenia netto, które portal Numbeo szacuje na trochę mniej niż 4,2 tys. złotych. To trochę więcej niż średnia wyliczona dla wszystkich 40 przebadanych krajów, gdzie na najem modelowego lokum, trzeba wydać przeciętnie 44 proc. pensji.

Reklama

W Zurychu najem najbardziej konkurencyjny

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na przykłady dwóch miast, które wyraźnie wyróżniają się z grona przebadanych lokalizacji. Są to Monako i Zurych. W drugim z nich średnia pensja to równowartość prawie 25 tys. zł netto. Czynsz najmu też nie należy do najniższych – za modelowe mieszkanie trzeba zapłacić równowartość ponad 5,4 tys. złotych. Przy wysokich szwajcarskich zarobkach nie jest to jednak kwota powalająca. Pochłania ona zaledwie 22 proc. przeciętnej pensji netto. To najniższy wynik zanotowany w gronie przebadanych krajów. Może to wynikać m.in. z faktu, że konkurencja na tym rynku jest potężna. Szwajcaria jest krajem, w którym ponad połowa obywateli to najemcy. Rynek najmu jest więc przynajmniej 10 razy większy niż w Polsce. Do tego prawo wyraźnie faworyzuje najemców, którzy są chronieni przed eksmisją i podwyżkami czynszów. Tych właściciel może dokonać jeśli uzasadni to podwyżką ponoszonych kosztów – sugeruje portal Global Property Guide.

Na drugim biegunie plasuje się Monako. Tam stawka za najem modelowego mieszkania wynosi prawie 14 tysięcy złotych miesięcznie. Przy przeciętnym wynagrodzeniu netto ocierającym się tam o równowartość 18 tysięcy złotych oznacza to konieczność wydania na czynsz ponad ¾ pensji. Dlaczego ceny nieruchomości są tam aż tak wysokie? Monako jest synonimem bogactwa i luksusu, a oliwy do ognia dodają bardzo ograniczona powierzchnia tego państwa oraz fakt, że jest to raj podatkowy przyciągający najbogatszych ludzi świata.