W poprzednich latach bardziej opłacało się zawrzeć kilkuletnią umowę najmu. W czasie jej obowiązywania czynsz podlega bowiem jedynie waloryzacji o wskaźnik inflacji. Ta była stosunkowo niska, a w latach 2015-2016. mieliśmy wręcz do czynienia z deflacją. W przypadku umowy najmu przewidującej taką sytuację (konieczna jest stosowna klauzula) oznaczało to obniżkę czynszu.

Reklama

Czynsz - ile się płaci?

Jak to wyglądało w praktyce? Według AMRON w końcówce 2015 r. przeciętny czynsz w Warszawie wynosił ok. 1460 zł. Po pięciu latach – wskutek corocznej waloryzacji – byłby o ok. 80 zł wyższy, czyli o niespełna 5,5 proc. Dodajmy, że na waloryzację – zwykle dokonywaną w lutym – pozwala właścicielom wynajmującym mieszkania ustawa o ochronie praw lokatorów. Średnioroczny inflacyjny wskaźnik ogłasza co roku w styczniu prezes GUS. Najnowszy wnosi 3,4 proc., co oznacza, że z taką podwyżką czynszu muszą się w tym roku liczyć najemcy długoterminowi. Oczywiście mogą poprosić wynajmującego, żeby z niej zrezygnował.

Reklama
Waloryzacja czynszu / Materiały prasowe

Natomiast w przypadku rocznej umowy najmu każde jej przedłużenie jest dla wynajmującego okazją do podwyżki czynszu, o ile pozwala mu na to sytuacja rynkowa. Przez ostatnich 5 lat taki sposób "waloryzacji" był dla najemców znacznie mniej korzystny od inflacyjnej. W naszym warszawskim przykładzie oznaczał bowiem trzykrotnie wyższą podwyżkę czynszu.

Pandemia przebudowała rynek

Jednak pod koniec ubiegłego roku sytuacja na rynku diametralnie się zmieniła. Wskutek pandemii COVID-19 wielu wynajmujących mieszkania, zwłaszcza w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu znalazło się w bardzo kłopotliwej sytuacji. Popyt na nie wyraźnie się bowiem skurczył m.in. z powodu przejścia wielu uczelni na tryb zdalny. Z najmu rezygnowało też wielu cudzoziemców.

Waloryzacja czynszu / Materiały prasowe
Reklama

Mogą więc zacierać ręce ci najemcy, którzy w ubiegłym roku zdecydowali się na zawarcie rocznej umowy najmu. W przypadku jej wydłużenia o kolejny rok, mogą bowiem liczyć na obniżkę czynszu. Potwierdza to firma Mzuri, która zarządza wynajmem przeszło 6,5 tys. mieszkań należących do prywatnych właścicieli. Coraz częściej najemcy decydują się na zaledwie kilkumiesięczny okres najmu. Często wynika to obawy, że z powodu np. utraty pracy będą zmuszeni z niego zrezygnować. Z drugiej strony czas działa na korzyść najemców, bo może się okazać, że czynsze jeszcze spadną. Taki stan rzeczy najpewniej utrzyma się do czasu aż wróci do normy praca i nauczanie w trybie stacjonarnym.

Pamiętajmy jednak, że poza czynszem wynajmujący pobierają również opłaty, których wysokość od nich nie zależy, np. za wodę i odbiór ścieków czy śmieci. Jak podaje GUS, w grudniu opłaty za mieszkanie, w tym opłaty za media były aż o 7,5 proc. wyższe niż w analogicznym okresie przed rokiem.

Waloryzacja czynszu / Materiały prasowe

Tempo wzrostu było więc przeszło dwa razy szybsze od wskaźnika inflacji, który – przypomnijmy – wyniósł 3,4 proc. Najbardziej dotkliwe dla kieszeni właścicieli mieszkań i najemców są podwyżki opłaty za śmieci. Przez rok opłata śmieciowa wzrosła średnio o 53,2 proc.! Niestety, gminy najprawdopodobniej nie powiedziały jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa. Powyżej inflacji wzrosły również rachunki za energię elektryczną, wodę i ścieki oraz opłaty dla właścicieli, czyli czynsz.

Marek Wielgo, GetHome.pl