Jesień, choć popularna, to dobry czas na remont?
Każda pora roku jest dobra. Ona w rzeczywistości nie ma tu znaczenia.

Z badań wynika, że takie plany ma teraz co piąty Polak.
Za to wszyscy, którzy właśnie rozpoczęli remont lub go kontynuują, chcą go zakończyć przed Bożym Narodzeniem; to niepisana zasada tej branży. Choć uda się tylko tym, którzy do remontu solidnie się przygotowali.

Reklama

Co to oznacza w praktyce?
Najważniejsza rzecz, której zwykle nie robimy jako inwestorzy, a powinniśmy od tego w ogóle zacząć, to prośba o zdjęcia z wcześniejszych realizacji i numery telefonów do klientów. Już po pierwszym spotkaniu. Opinie w sieci są bez znaczenia. Lepiej skorygujmy to, co mówią fachowcy z tym, jak to się ma w rzeczywistości. Nie wstydźmy się tego. Weźmy telefon, zadzwońmy, zapytajmy, czy faktycznie inni byli tak zadowoleni. Innymi słowy: ekip szukajmy jak dobrego prawnika i dentysty; a najlepiej w pierwszej kolejności pytajmy najbliższych.

Wielu ekspertów radzi też, żeby ekipie zadać kilka technicznych pytań. Wtedy od razu będzie wiadomo, czy to fachowcy, czy jednak amatorzy.
Nigdy nie weryfikowałem ekipy w ten sposób.

Może dlatego, że jest Pan w branży. A o co mógłby zapytać Kowalski, który na remontach raczej się nie zna?
Nie polecam tej metody, bo trzema pytaniami nie sprawdzi się, czy to dobra ekipa, tak samo jak nie sprawdzi, czy mamy do czynienia z dobrym chirurgiem. Zamiast tego przygotujemy projekt i poprośmy o wycenę zakresu prac. W ten sposób będziemy mogli porównać wynagrodzenia ekip 1,2 i 3, bo każda z nich będzie wyceniała zakres robót na tej samej bazie.
To, co jeszcze chciałbym ustalić z "potencjalną” ekipą, to m.in. to: o której przychodzą, o której wychodzą i czy sprzątają po sobie. Oczywiście też, czy kupują materiały budowlane. Przecież jako inwestor nie muszę się na nich znać Do tego, na jak długo dają mi gwarancję wykonywanych prac i w jakim czasie je zakończą. W tym też, jak będą one dzielone na etapy. Bo zasada jest jedna: płacimy za wykonany zakres prac, nigdy z góry.

Reklama

Wyjątkiem jest zaliczka na materiały budowlane.

Tak. Czyli w praktyce: dajemy zaliczkę na materiały budowalne, rozpoczynamy pierwszy etap, płacimy. Rozpoczynamy drugi etap, płacimy…. Wtedy ekipa wie, że za wykonane prace dostanie wynagrodzenie, a my wiemy, że płacimy za wykonany zakres prac.

Reklama

Przyjmijmy w takim razie, że mamy do zrobienia np. kuchnię. Na ile etapów należałoby podzielić prace?
A mają zajmować się wszystkim? Jeśli tak, nie bierzemy ich. Bo ekipa budowalna nie wykona nam zabudowy meblowej w kuchni. O ile nie jest bardzo dużą firmą z kilkoma działami. Ale przeciętnego Kowalskiego raczej na nią nie stać. A i taka firma nie będzie się zajmowała jedną mała kuchnią.

A jeśli chodzi o etapy prac…
…. to zaczynamy od zabezpieczenia mieszkania lub jego części. By niczego nie zniszczyć. Potem zwykle jest demontaż, wyburzenie, kładzenie lub korekta instalacji elektrycznych i wodno-kanalizacyjnych, ewentualnie centralnego ogrzewania; jeśli chcemy przestawić grzejnik. Kolejno prace wykończeniowe, w tym kładzenie płytek, malowanie – raz – ścian, montaż mebli, końcowe malowania, a na końcu montaż opraw oświetleniowych i dodatków.
Ważne, by zatrzymać sobie możliwość pomalowania ostatecznie ścian po zamontowaniu zabudowy meblowej. Bo stolarze na pewno coś uszkodzą, dotkną, pobrudzą. Nie malujemy więc ścian po raz trzeci, za co zostaniemy policzeni. Miejmy to w cenie.

Skoro już o ekstra wydatkach mowa. Remont obliczyliśmy na 20 tys. zł, jaki zapas założyć?
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przyjmuje się jednak, że powinno to być 15-20 proc. więcej od całkowitej kwoty remontu. Najlepiej w ogóle każdy budżet podzielić na trzy części. Materiały budowalne to raz, wynagrodzenie ekipy budowalnej – dwa i sam finał – trzy. Finał, czyli meble i dodatkowe elementy wyposażenia.
W przypadku kuchni, to może nawet cztery. Dochodzą jeszcze prace stolarskie, o których często się zapomina.

To jedna z najczęstszych wpadek, które popełniają Polacy przy umawianiu ekipy?
A skąd! Jeśli miałbym wskazać jedną i tę najważniejszą, to byłoby to niedookreślanie zakresu prac. A potem się dziwimy, że nasza decyzja, by przesunąć np. punkt oświetleniowy, powoduje wzrost wynagrodzenia fachowców. Że ekipa chce wynagrodzenia za prace dodatkowe. To nasz błąd, bo wcześniej nie określaliśmy tego, co dokładnie chcemy. Nie przemyśleliśmy projektu. A najdroższe są zawsze zmiany w trakcie realizacji. Dlatego zawsze będą podkreślał: remont naprawdę może być przyjemny, jeśli tylko będzie przemyślany i konsekwentnie realizowany.

Krzysztof Miruć, architekt i projektant wnętrz, prowadzi programy w TVN, HGTV, TVN Style