Zanim jednak zacznie się zestawiać doświadczenia w przeprowadzaniu zwrotu mienia, trzeba przypomnieć, o czym wielu krytyków Polski nie pamięta, że nasz kraj został zniszczony w skali nieporównywalnej z żadnym z sąsiadów. Po wojnie komunistyczne władze przystąpiły do oceny skali strat poniesionych w nowych graniach rządzonego przez nich kraju.
W 1947 r. Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów przygotowało „Sprawozdanie w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939–1945”. Zamieszczone w nim tabele miały przedstawiać całość strat materialnych i ludzkich. Ich wielkość miała 13-krotnie przekraczać wielkość dochodu narodowego z 1938 r. Według raportu zniszczeniu uległo 65 proc. fabryk, dwie trzecie mostów kolejowych, 80 proc. parowozów i wagonów. Zniszczonych zostało ponad 20 proc. gospodarstw rolnych oraz 30 proc. wszystkich zabudowań mieszkalnych.
Poza tym każdy przypadek utraconego mienia jest odmienny. Rozmaicie układały się losy odebranych przez państwo nieruchomości – jedne trwały w gorszej kondycji, drugie odzyskiwały świetność. Rozmaite były związane z nimi koszty i zyski, zdarzało się, że państwo przejmowało obiekty potężnie zadłużone przez dawnych właścicieli i obciążone hipotekami.
Jeżeli chodzi o samo odszkodowanie za Zagładę, całą odpowiedzialność oraz wynikające z tego zobowiązania finansowe wzięły Niemcy i to one są dziś ewentualnym adresatem roszczeń. Na mocy traktatu z 1952 r. między Izraelem a RFN państwo niemieckie przekazało ok. 3,5 mld marek tytułem zadośćuczynienia. Ponadto udzielało Izraelowi corocznej pomocy gospodarczej i finansowej. Łączną wartość wszystkich świadczeń z Niemiec na rzecz Izraela i jego obywateli oszacowano na prawie 60 mld marek.
Reklama
Trzeba też jasno powiedzieć, że dziś adresatem roszczeń o odszkodowania za zniszczone i utracone mienie jest rząd Stanów Zjednoczonych. W 1960 r. władze PRL i USA zawarły umowę indemnizacyjną. Na jej mocy Polska przekazała 40 mln dol. na „całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, zarówno osób fizycznych, jak prawnych, do Rządu Polskiego” z tytułu wszelkich decyzji o przejęciu mienia.
Reklama
Ta suma miała zostać rozdzielona „wedle uznania Rządu Stanów Zjednoczonych”. Dalej umowa stwierdza: „Po wejściu w życie tego układu Rząd Stanów Zjednoczonych nie będzie przedstawiał Rządowi Polskiemu ani nie będzie popierał roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych do Rządu Polskiego”. Doświadczeniom sąsiadów można się zatem przyglądać, ale mając na uwadze kontekst wyjątkowości polskiego doświadczenia.
Jako jedna z pierwszych w regionie z tematem reprywatyzacji poradziła sobie Bułgaria. Prawie wszystkie roszczenia zostały zaspokojone. Kolejne rządy miały jednak – w przeciwieństwie do sąsiadów – ułatwione zadanie. Władza komunistyczna po wojnie nie znacjonalizowała ziemi, a jedynie przedsiębiorstwa użytkujące nieruchomości i tereny. Dawnych właścicieli tych ostatnich de iure nie pozbawiono prawa własności. Do zwrotów w naturze i odszkodowań uprawnieni są i obywatele bułgarscy, i obcokrajowcy, chociaż ci ostatni są zobowiązani do odsprzedaży działek czy posiadłości.
Z własnością należącą przed nastaniem komunistycznego reżimu do organizacji i związków wyznaniowych był większy problem. Sprowadzał się on do tego, że nie zawsze udawało się ustalić ciągłość prawną, bo w czasie wojennej pożogi zaginęła spora część dokumentów. W 2006 r. socjaldemokratyczny rząd Sergeja Staniszewa powołał specjalną komisję do zweryfikowania prawnego statusu nieruchomości, o które upominała się fundacja Shalom zrzeszająca bułgarskich Żydów.
Chodziło o kilka spornych obiektów: hotel Riła w centrum Sofii, znajdujący się także w stolicy szpital oraz rezydencję rabinów w Warnie, którą użytkowało bułgarskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Konflikt o siedzibę szpitala ciągnął się przez kilka instancji sądowych, w końcu jednak placówka medyczna wyniosła się do innego budynku, a sporny obiekt przeszedł w ręce Shalom.
WCzechosłowacji pierwsze przepisy dotyczące oddania zagrabionego w latach 1948–1989 mienia weszły w życie już w 1991 r. i dotyczyły miejskich nieruchomości, gospodarstw rolnych, dzieł sztuki, a także terenów i przedmiotów należących przed przejęciem władzy przez komunistów do kościołów. Ustawę znowelizowano trzy lata później – już w niepodległych Czechach – i uwzględniono w niej zwrot obiektów przejętych także w czasie nazistowskiej okupacji. Dotyczyło to przede wszystkim ofiar Holokaustu.
Ustawodawca zaznaczył jednak, że prawo do odzyskiwania mienia bądź odszkodowań mają wyłącznie obywatele Czech. Władze skorzystały tu z obowiązującego od 1928 r. na mocy traktatu między Czechosłowacją a USA przepisu zakazującemu posiadania podwójnego obywatelstwa. Dopiero unieważnienie tej bilateralnej umowy w 1997 r. umożliwiło Amerykanom czeskiego pochodzenia odzyskanie ojczystego obywatelstwa.
To jednak niewiele zmieniło, bo zasadnicza większość znacjonalizowanego mienia została już przekazana dawnym właścicielom, a w przypadku tego, o które upominali się obywatele Stanów Zjednoczonych – ich czeskim krewnym. Praga deklaruje, że niemal 100 proc. znacjonalizowanego majątku przekazano już w ręce prawowitych właścicieli.
W 1998 r. powołano do życia komisję do zweryfikowania procesu oddawania mienia żydowskiego, na której czele stanął ówczesny wicepremier, a dziś przewodniczący Sądu Konstytucyjnego Pavel Rychetský. Po ponad dwóch latach prac tego ciała zarekomendowano ustawodawcy zwrot kolejnych 200 spornych dotąd nieruchomości, a parlament na tej podstawie przyjął legislację.
Pojawiły się też w niej przepisy umożliwiające ubieganie się o zwrot należących przed 1938 r. do Żydów gospodarstw. Przy okazji rozpoczęto proces zwrotu znajdujących się w państwowych muzeach 7,5 tys. dzieł sztuki. Prawo to nie zostało ograniczone wyłącznie do obywateli Czech. W 2001 r. rząd stworzył Fundację dla Ofiar Holocaustu. Jej zadaniem była wypłata odszkodowań nieruchomości, które zostały zniszczone.
Na Węgrzech ustawę odszkodowawczą przegłosowano w 1991 r. Zezwalała również na częściową rekompensatę za zniszczoną bądź skonfiskowaną własność. Pokrzywdzeni mogli otrzymać bon o wartości do 21 tys. dol. Bony wydawane zamiast gotówki mogły być wykorzystywane do kupowania udziałów w sprywatyzowanych spółkach lub do zakupu gruntów na terenach państwowych. Według statystyk rządowych było 1,43 mln roszczeń, z czego 1,26 mln zostało zrealizowanych.
Niezaspokojeni narzekają, że urzędnicy opóźniali decyzje i arbitralnie orzekali w sprawie roszczeń. Zgodnie z obowiązującym prawem pozbawione spadkobierców nieruchomości przechodzą na rzecz państwa. Przepisy o ochronie danych i ograniczony dostęp do zasobów archiwalnych utrudniają prowadzenie badań niezbędnych do dokumentowania roszczeń.
Do 2011 r. konfederacja węgierskich gmin żydowskich rozwiązała trzy ostatnie zaległe roszczenia, a Cerkiew prawosławna – dwa. Ani Kościoły reformowane, ani luterańskie nie zdecydowały się na szybką procedurę i część spraw pozostaje do rozstrzygnięcia. W świetle ostatnich postępów węgierska społeczność żydowska rozważa uruchomienie zwrotów mienia komunalnego.
Przez pierwszą dekadę po upadku reżimu Nicolae Ceaușescu w Rumunii szereg orzeczeń sądowych, ustaw i dekretów regulowało zwrot mienia skonfiskowanego podczas II wojny światowej i pod rządami komunistów. Te decyzje, ustawy i dekrety często były sprzeczne i prowadziły do znacznego zamieszania. W lutym 2001 r. Rumunia uchwaliła ustawę nr 10, regulującą przywracanie własności prywatnej dla nieruchomości skonfiskowanych w latach 1945–1989.
Prawo to zapewniało systematyczne podejście do restytucji mienia prywatnego, ale stanowiło duży kłopot dla wnioskodawców. Po pierwsze, dlatego, że początkowo ustawa przewidywała okres stosowania wynoszący zaledwie sześć miesięcy, a po drugie, nie stworzono programu powiadamiania obywateli innych państw, który pozostawili mienie w Rumunii. Pokrzywdzeni mieli trudności z zapoznaniem się z procesem składania wniosków.
W lipcu 2005 r. rząd rumuński uchwalił ustawę nr 247, która miała usprawnić proces zwrotu mienia, wyjaśnić i uprościć procedury, ustalić nowe terminy składania wniosków o zwrot mienia religijnego i komunalnego, a także farmy i grunty leśne. Oraz, co jest pewnym ewenementem w całym procesie reprywatyzacji w regionie, grzywny dla urzędników, którzy utrudniali ten proces.
Wykreślono także część krytykowanych przepisów dotyczących restytucji mienia, np. zezwalających na zwrot ziemi, na której zburzono pierwotną zabudowę. Legislacja z 2005 r. stworzyła również fundusz o wartości odpowiadającej 4 mld euro w kapitale zakładowym, aby zrekompensować straty właścicielom, których nieruchomości nie można zwrócić. Płatność za nieruchomość, której nie można przywrócić, ma formę udziałów w nadzorowanym przez rząd funduszu inwestycyjnym obejmującym 114 spółek.