Duża skala trwających inwestycji wymaga adekwatnie dużej skali zaangażowania kapitałowego samych firm budowlanych jak i firm współpracujących. Aby skorzystać na zwiększonej fali zamówień, trzeba najpierw zaangażować - przynajmniej częściowo - środki własne. I z tym wiele firm ma problem. Niska rentowność w budownictwie nie jest zjawiskiem nowym, a raczej występującym obecnie ze szczególnym natężeniem - czytamy w komunikacie.

Reklama

Z analizy Euler Hermes wynika, że wiele firm już w latach ubiegłych zarabiało stosunkowo mało w stosunku do skali prowadzonych prac i aby finansować swoje zobowiązania podejmowało się coraz to nowych zleceń. Firmy nie zwiększały więc rentowności - i w ślad za tym nie gromadziły środków własnych, ale zamiast tego zwiększały swoją ekspozycję na ryzyko i zadłużenie. Ta chroniczna słabość finansowa polskich firm budowlanych, a przynajmniej dużej części z nich (może poza spółkami publicznymi), jest jedną z przyczyn obecnej fali niewypłacalności w budownictwie, współwystępującą obok wskazywanych zdecydowanie częściej: wzrostu kosztów materiałów oraz zatrudnienia i problemów ze znalezieniem pracowników.

Branża doświadcza stałego wzrostu liczby niewypłacalności - 14-proc. wskaźnik dla całego sektora w skali 2018 roku nie świadczy może o powszechnym załamaniu, ale nadal jest to widoczny problem w sektorze infrastrukturalnym, gdyż firmy wyspecjalizowane w tych pracach stanowią obecnie 70 proc. przypadków niewypłacalności. Pociągają za sobą na dno wiele zaopatrujących firm produkujących materiały budowlane (łącznie wiec budownictwo odpowiada za minimum 40 proc. liczby niewypłacalności polskich przedsiębiorstw) - czytamy dalej.

Profil niewypłacalnych firm wskazuje na to, że największe problemy mają obecnie firmy mniejsze i średnie, wyspecjalizowane w pracach towarzyszących inwestycjom infrastrukturalnym, głównie drogowym i kolejowym. Nie najmniejsze oraz nie te największe - pierwsze są najbardziej elastyczne, najszybciej mogą zarówno opuścić plac nierentownej budowy, jak i znaleźć nową, natomiast te większe - mimo że to w tej kategorii zanotowano największy spadek osiąganych marż, mają z reguły na tyle zdywersyfikowane portfolio oraz własne zaplecze finansowe (spółka matka dająca, lub gwarantująca finansowanie), że z reguły nie słyszy się o problemach tej grupy wykonawców. Z reguły - ponieważ co jakiś czas uaktualniane są wyniki lub ich zapowiedzi ze strony spółek publicznych i pojawiają się w tym gronie zaskakujące in minus wyjątki.

Reklama

Wg Euler Hermes nic nie zapowiada radykalnych zmian na rynku - im większa skala inwestycji, tym większe z reguły problemy z rentownością prowadzących je wykonawców, a więc i skala potencjalnych strat. Dodatkowo - wspomniana słabość finansowa widoczna jest nie tylko w trakcie czy na finiszu tychże prac, gdy kontrakt "nie spina się" z poniesionymi kosztami, ale już często na początku, gdy szerszy front prac wymaga adekwatnie większych nakładów, na które brak środków. Zbyt rzadko stosowane są już np. formalnie dostępne rozwiązania w tym zakresie (finansowanie zakupu materiałów budowlanych do 90 proc. ich wartości jeszcze przed realizacją prac do których są niezbędne, na plac - jak jest np. na kolei).



Reklama

- Nie widzimy obecnie warunków, aby sytuacja miała się odwrócić czyli między innymi: kontrakty byłyby na większą skalę renegocjowane za zgodą zamawiających, ceny materiałów i koszty pracy miałyby spaść, a dostępność pracowników i możliwości przewozowe materiałów zaopatrzeniowych miałyby się szybko zwiększyć - skomentował członek zarządu Euler Hermes odpowiadający za ocenę ryzyka Tomasz Starus, cytowany w komunikacie.

- Zapowiedzi indeksacji kosztów - większej elastyczności zamawiających dotyczą nowych kontraktów, więc niezależnie od uwag i wątpliwości związanych z przedstawionymi propozycjami, dotyczyć one będą dopiero planowanych i rozstrzyganych kontraktów. Wydaje się więc, ze realny wpływ na rynek - o ile jak wspominaliśmy on nastąpi - będzie miał miejsce w odroczonej perspektywie kilku kwartałów, może nawet dwóch lat. Czyli zapewne w końcówce obecnego boomu budowlanego. Do tego czasu nie spodziewamy się poprawy sytuacji - nie tylko z powodu braku takiego mechanizmu indeksacji cen, ale także m.in. z powodu braku w tak krótkim okresie realnych możliwości zmiany budżetów po stronie zamawiających instytucji publicznych - wyjaśnił Starus.

Jedyne, co może zmniejszyć tempo przybywania nowych niewypłacalności w branży to efekt statystyczny dużej już bazy w minionym roku. Ponadto, kolejna już (po 2012 roku) fala inwestycji pociągająca za sobą falę niewypłacalności wpływa na oczyszczenie się rynku, eliminuje z niego firmy najgorzej sobie radzące w tym niełatwym przecież modelu polskiego budownictwa. To czynniki ograniczające niewypłacalności w sposób naturalny, w dłuższej perspektywie, nic nie zapowiada bowiem innych, bieżących determinantów spadku niewypłacalności, podsumowano w materiale.

Euler Hermes działa na rynku ubezpieczeń należności handlowych oraz gwarancji ubezpieczeniowych i windykacji należności.