W artykule „Straty niech liczą eksperci, nie politycy” (DGP nr 199) dr Tomasz Luterek – na tle komentarza do tzw. raportu komisji do spraw reprywatyzacji nieruchomości warszawskich – prezentuje hipotezy na temat metody obliczania wartości reprywatyzowanych nieruchomości lub należnego za nie odszkodowania. Problem w tym, że przy przedstawieniu własnej wizji szacowania efektów reprywatyzacji w stolicy autor pomija powszechnie obowiązujące przepisy prawa i zdaje się bazować wyłącznie na swoich przemyśleniach z zakresu historii i ekonomii.

Reklama

Polemizując ze stanowiskiem Tomasza Luterka, wypada na początek wskazać zbieżne punkty w naszych poglądach na kwestię szacowania wartości reprywatyzowanych nieruchomości i ogłoszonego ostatnio tzw. raportu komisji do spraw reprywatyzacji nieruchomości warszawskich. Wyczerpują się one w konstatacji, że obliczeń tych powinni dokonywać eksperci w oparciu o specjalistyczną wiedzę, której z pewnością zabrakło przy sporządzonej na kolanie wyliczance zaprezentowanej w zestawie slajdów, zwanym dumnie raportem komisji. Dalej nasze stanowiska się rozchodzą. Tomasz Luterek zdaje się zgadzać z głównym założeniem, które komisja przyjęła, opracowując zestaw slajdów – ujęciem ogólnej wartości zreprywatyzowanych nieruchomości i wypłaconych przez miasto odszkodowań jako straty en bloc. Autor akceptuje wręcz podstawową tezę głoszoną przez komisję, jakoby wszystkie zwroty nieruchomości warszawskich lub wypłacone za nie odszkodowania były „stratą” dla Warszawy i Skarbu Państwa. Tymczasem jest to oczywistą nieprawdą – według niezależnych opinii skalę nieprawidłowości w reprywatyzacji warszawskiej szacuje się na ok. 5 proc. Co gorsza dr Luterek, krytykując metodo logię (czy wręcz jej brak) komisji, snuje wizje prawidłowego szacowania wartości reprywatyzacji w zupełnym oderwaniu od obowiązujących przepisów prawnych i ustabilizowanego orzecznictwa. Jednocześnie komentuje metody sądowego miarkowania odszkodowania w procesach reprywatyzacyjnych, co w ogóle nie jest przedmiotem tzw. raportu komisji, nie dostrzegając, że z poszczególnymi nieruchomościami w Warszawie wiążą się różne okoliczności faktyczne i prawne.