Według ostatnich danych GUS ponad 1,5 tys. gmin odnotowało w 2016 r. odpływ ludności; największy Poznaniu (1967 osób), Bydgoszczy (856 osób), Katowicach (852 osób), Łodzi (832 osób) i Radomiu (813 osób). Najwyższe dodatnie saldo migracji, określające różnicę między napływem a odpływem ludności, wystąpiło w 2016 r. w Warszawie (6571 osób). W czołówce gmin o najwyższej liczbie nowych mieszkańców znalazły się ponadto: Wrocław (1603 osoby), Kraków (1486 osób), Gdańsk (1244 osoby) i Rzeszów (1125 osób).

Reklama

Zdaniem dr Śmigielskiego niektóre miejscowości, położone niedaleko wielkich aglomeracji np. Zgierz k. Łodzi, czy Grodzisk Mazowiecki, będą zyskiwać mieszkańców. - Oddalone są od huku wielkiego miasta. Tam tworzy się mikrospołeczność ludzi ze sobą bardzo związanych. Z tych miast jest łatwa możliwość dojazdu np. do Warszawy, czyli pracują w stolicy, a mieszkają w mniejszych miastach - wyjaśniał.

Ekspert zwrócił uwagę na zjawisko "migracji rezydencyjnej". - To cechuje szczególnie osoby o wyższym statusie społecznym: lekarzy, prawników i przedsiębiorców. Osiedlają się w mniejszych miejscowościach, ale blisko aglomeracji. Stąd te prognozy, że mimo wszystko to wielkie miasta będą tracić ludnościowo. Najczęściej na taką migracją rezydencyjną decydują się osoby po 45 roku życia - mówił.

Specjalista zaznaczył jednak, że wciąż można zauważyć trend przenoszenia się młodych osób do większych miast. - To się obserwuje również w innych krajach świata. Ten trend będzie postępował - podkreślił.

Jego zdaniem główną przyczyną tego, że młode osoby opuszczają niewielkie miejscowości jest perspektywa zatrudnienia. - Duże miasta niosą ze sobą możliwość łatwiejszego znalezienia pracy w zawodzie, a także wyższych zarobków. Często jest też tak, że młode osoby wyjeżdżając na studia zostają potem w dużych miastach - mówił.

Reklama

Według niego, duże aglomeracje są atrakcyjne dla młodych ludzi również z powodu stylu życia - "bardziej europejskiego". Dodał, że w niektórych przypadkach przeprowadzka do dużych miast odbierana jest jako "podwyższenie statusu społecznego".

Dr Śmigielski zwrócił uwagę, że osoby, które przyjeżdżają do wielkich miast często mają problemy z utożsamianiem się ze swoim nowym miejscem zamieszkania. - Mieszkają w Warszawie, ale podatki płacą w swoim małym miasteczku. Wtedy robi się kłopot ekonomiczny. Korzystają z miejskich dróg, autobusów, komunikacji, ale podatki płacą gdzie indziej. (...) Wtedy dane miasto traktowane jest tylko jako obiekt zdobycia środków materialnych - mówił.

Ekspert zaznaczył, że odpływ ludności z małych miejscowości, oddalonych od dużych miast, oznacza starzenie tamtejszej społeczności. - Najbardziej mobilną grupą są osoby młode z małymi dziećmi, stąd te mniejsze miejscowości mogą się spotkać z problemem starzejących się mikrospołeczeństw. Kolejną kwestią jest opieka nad seniorami. Jeżeli dzieci wyjadą do oddalonego miasta, a seniorzy są niesamodzielni, to zdani są na pomoc publiczną, która często pozostawia wiele do życzenia - oświadczył.

Reklama

Specjalista zwrócił uwagę, że dane GUS dotyczą tylko osób, które zdecydowały się na zameldowanie w danym mieście. - Bardzo często osoba przyjeżdża do dużego miasta, wynajmuje mieszkanie, ale zameldowana jest u siebie, bo nie wie jak długo tutaj będzie. Stąd w Warszawie zameldowanych jest ponad 1 milion 700 tys. osób, a tak naprawdę jest ich ok. 2 mln - podkreślił.

Według raportu GUS nt. stanu i struktury ludności, w latach 2012-2016 liczba ludności Polski zmniejszyła się o około 105 tys. osób; spadek liczby ludności miał miejsce także w latach 1997-2007 (prawie 179 tys.). Pod względem liczby ludności Polska znajduje się na 34. miejscu wśród krajów świata i na 6. w krajach Unii Europejskiej. Według gęstości zaludnienia plasujemy się w grupie średnio zaludnionych państw europejskich. Na 1 km kw. powierzchni mieszkają 123 osoby; w miastach ok. 1060, na terenach wiejskich - 53.