Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przygotowało projekt przepisów, które zakładają, że obowiązkowe punkty do ładowania baterii pojawią się nie tylko przy domach wielorodzinnych, lecz również na parkingach przy budynkach użyteczności publicznej. O to, skąd taki pomysł, zapytaliśmy u samego źródła. – Dziś coraz głośniej mówi się o pojazdach napędzanych prądem, mamy też unijne dyrektywy dotyczące rozbudowy infrastruktury paliw alternatywnych, m.in. w zakresie punktów ładowania dla pojazdów elektrycznych. Stąd ta propozycja – wyjaśnia Tomasz Żuchowski, podsekretarz stanu w resorcie.
Wtyczki dla samochodów na prąd mają być lokalizowane we wszystkich nowych inwestycjach mieszkaniowych. Ale na razie tylko w miejscowościach liczących więcej niż 100 tys. mieszkańców, gdzie zarejestrowano ponad 60 tys. pojazdów (i jednocześnie jest ich więcej niż 400 na 1000 mieszkańców). Pomysł nie przypadł do gustu deweloperom.
– To kolejny przykład zbędnej ingerencji ustawodawcy w sprawy, które powinien uregulować rynek – uważa Marek Poddany, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – To, czy dana inwestycja będzie mieć stacje dokujące, czy nie, zależeć powinno od popytu na tego typu rozwiązania. A więc tego, czy nasi klienci będą kupować samochody elektryczne – stwierdza. I porównuje propozycję ministerstwa do pomysłu wyposażania budynków wielorodzinnych w obowiązkowe siłownie, sale fitness czy sauny.
W ocenie Poddanego stacja dokująca dla samochodów powinna stanowić element wyróżniający daną inwestycję, a nie być standardowym rozwiązaniem.
Reklama
Zgodnie z projektem wymóg wtyczek nie wejdzie w życie od razu, lecz po 24 miesiącach. Elektryczne samochody to bowiem w Polsce wciąż rzadkość (w zeszłym roku zarejestrowano ich raptem 259). – Tą propozycją chcieliśmy tak naprawdę wywołać temat i sprawdzić, czy zmiany są akceptowalne dla branży budowlanej. Nie chcemy generować nadmiernych kosztów – zapewnia minister Żuchowski.
Reklama
Ale zmian w warunkach technicznych dla budynków jest dużo więcej. Resort chce wymóc m.in. również to, aby na wszystkich stacjach paliw, w punktach gastronomicznych i sklepach o powierzchni powyżej 1000 mkw. znajdowały się stanowiska do przewijania dzieci.
– Dziś nie ma wielu takich miejsc. Przewijaków często brakuje nawet w obiektach zbudowanych ze środków unijnych. Wydaje się, że w cywilizowanym kraju takie rozwiązania winny być standardem – podkreśla wiceminister Żuchowski.
Zwiększone mają być także standardy dostosowania nowych budynków do potrzeb niepełnosprawnych. Przykładowo pierwszy i ostatni stopień schodów w budynkach użyteczności publicznej i wielorodzinnych ma być pokryty powierzchnią wyczuwalną spodem buta.