Na rynku pozostali głównie klienci, którzy wiedzą, czego poszukują. Z drugiej strony sprzedający nie dają za wygraną i nazywając lokal "apartamentem", próbują znaleźć chętnych na mieszkanie o podwyższonym standardzie lub lokum w peryferyjnej dzielnicy. "Jak wynika z naszych statystyk, sprzedaż apartamentów miała około 2,5-procentowy udział w rynku. Ofert zaś było maksymalnie dwa razy więcej" - mówi Marcin Jańczuk z agencji Metro-house.
Nie jest to zatem duży segment. Powód jest od lat ten sam – wąska grupa docelowa. Jeszcze w 2007 roku penthousy i apartamenty powstawały nawet w mrówkowcach. Dziś jednak te same projekty trafiają na rynek wtórny i nie cieszą się już tak dużą popularnością. Wtedy zamożnych klientów było nieco więcej. Obecnie na rynku pozostali ci, którym rzeczywiście zależy na najwyższej jakości, nie zaś na pseudoapartamencie. To właśnie na ich potrzeby odpowiadają deweloperzy, budując kameralne obiekty wyłącznie z takimi nieruchomościami. Co za tym idzie, takie zmiany zachodzą także na rynku lokali z drugiej ręki. Za sprawą sytuacji ekonomicznej nie należy się spodziewać, by ta grupa w najbliższym czasie urosła.
Obecnie oprócz ceny liczą się również jakość i powierzchnia. Analityk Metrohouse podkreśla, że w tym segmencie w ostatnim czasie sprzedawały się nieruchomości liczące 100 – 110 mkw. Właściciele pent-housów czy największych, ponad 150-metrowych lokali muszą czekać na lepsze czasy.
Bogaty klient woli obecnie kupić nieco mniejszy lokal, a w lepszym standardzie. Nie jest to także dobry moment na inwestycję w tego typu lokale. Skończyły się czasy, kiedy można było kupić lokum u dewelopera, wykończyć je nieco lepszymi materiałami i za kilka miesięcy sprzedać z zyskiem. Obecnie sprzedaż apartamentu to długotrwały proces. W porównaniu do potrzeb jest już dużo podobnych ofert. Analitycy nieruchomości zauważają, że jest to bardzo specyficzny rynek.
Reklama
"W przeciwieństwie do innych segmentów, zarówno jeśli chodzi o sprzedaż, jak i o wynajem, miniony rok był rokiem klienta. Obniżki od pierwotnych cen podanych w ofertach były w tym segmencie największe. W przypadku wynajmu sięgały nawet 20 proc." - mówi Marcin Jańczuk.
Reklama
Jednak to tylko pozorne zmiany. Wśród najlepszych ofert próżno szukać podobnych obniżek, ponieważ właściciele takich mieszkań zazwyczaj mogą wstrzymać się ze sprzedażą do czasu poprawy koniunktury. Skąd więc takie przeceny? Winna jest struktura rynku. Okazuje się, że apartament apartamentowi nierówny. W obrocie nieruchomościami nie funkcjonuje jak dotąd żadna definicja apartamentu – czy to ustawowa, czy zwyczajowa. Oznacza to, że ocena lokum zależy wyłącznie od indywidualnych kryteriów. W rzeczywistości często natrafimy na oferty apartamentów, które nimi nie są.
Wielu sprzedających wpadło w tę pułapkę. Skuszeni hasłami deweloperów kupili na rynku mieszkanie o podwyższonym standardzie czy lokum, które z apartamentem wspólną miało jedynie nazwę. Obecnie zaś żądają ceny jak za ekskluzywne lokale w najlepszych projektach. Dotyczy to zwłaszcza projektów z początku XXI wieku. Rozszerzenie definicji prowadzi czasem do absurdu. Pośrednicy przyznają, że czasem spotykają się z wyjątkowo trudnymi klientami, którzy w ten sposób zachwalają swoje nieruchomości zlokalizowane we Włochach czy na Białołęce.