Lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja – powtarzają jak mantrę analitycy rynku nieruchomości. Jednak ostatnio coraz częściej zamiast „lokalizacja” pojawia się „cena”. W tym kontekście idealnym miejscem na poszukiwanie mieszkania wydaje się być Białołęka, gdzie średnie ceny należą do najniższych w stolicy.
Jeszcze niedawno Białołęka była jednym z najszybciej rozwijających się rynków. Deweloperzy budowali tutaj dużo i chętnie. Mimo że okres największej popularności tej dzielnicy przypadał na okres boomu nieruchomościowego sprzed kilku lat, wciąż można tam liczyć na ciekawe oferty. Na przełomie wieków inwestorzy kupowali w tej dzielnicy duże działki po niskich cenach. W czasach hossy postano- wili odzyskać zainwestowany kapitał z naddatkiem.
W ostatnich latach powstało kilka wieloetapowych projektów na kilkaset mieszkań. Część z nich rozbudowuje się do dziś. Jednak ten impet wyhamował. Deweloperzy przesunęli się do ościennych dzielnic, które oferują lepszą infrastrukturę. Najlepszym przykładem jest Dom Development, który na Białołęce budował kompleks Derby. Teraz na terenie sąsiedniego Targówka powstaje podobny w skali projekt – Wilno.
Sama Białołęka ma zaś dwa oblicza. Pierwsze z nich to okolice Tarchomina, gdzie dominuje wysoka zabudowa rodem z PRL-u i trudno tam o nowe projekty. Drugie to tzw. zielona Białołęka położona bliżej rogatek Warszawy. To właśnie tam, głównie za sprawą wolnych działek pod budowę, powstają nowe inwestycje. W najbliższych latach potencjalni klienci mogą liczyć na ponad 3000 mieszkań. Swoje projekty budują w tym rejonie m.in. Victoria Dom, Koneksim czy Ama-Bud. Nie brakuje także lokali we wspomnianych wyżej dużych kompleksach.
Reklama
Najtańsze oferty zaczynają się od niespełna 5 tys. zł za 1 mkw. Najdroższe nie przekraczają 6 tys. zł. Jak widać, Białołęka tak jak wszystkie peryferyjne dzielnice kusi przede wszystkim ceną. Jeszcze niedawno lokale w tej okolicy kosztowały nawet ponad 7 tys. zł za 1 mkw.
Reklama



"Rynek się znormalizował. Jeśli mówimy o cenie za 1 mkw., to teraz na Białołęce można znaleźć nawet projekty z piątką z przodu. Deweloperzy wychodzą naprzeciw potrzebom rynku: w 2007 roku sprzedawały się 100-metrowe apartamenty po 10 tys. zł za 1 mkw. o podwyższonym standardzie w Wilanowie, dziś klient poszukuje trzech pokoi, które przy mniejszej powierzchni zapewnią dach nad głową" - zauważa Marcin Gołębiewski, wiceprezes zarządu redNet Consulting.
Podobnego zdania jest Łukasz Madej, prezes firmy doradczej ProDevelopment. "Białołęka nie miała i nie ma potencjału na obronę takiej ceny" - mówi Madej. Jarosław Szanajca, prezes Dom Development, sam przyznał w październiku, że pod względem miastotwórczym osiedle Derby nie jest sukcesem urbanistycznym. Jego zdanie podzielają eksperci. Zdaniem Madeja winny jest właśnie brak infrastruktury społecznej.
"Białołęka wciąż oferuje podmiejską jakość życia. Szkoły działają nawet ma trzy zmiany. Modlińska, czyli główna arteria w tej dzielnicy, jest wciąż zakorkowana" - wylicza ekspert. Brak infrastruktury społecznej krytykują nawet sami deweloperzy. Nastroje tonuje nieco Gołębiewski. Wiceprezes redNet zauważa, że dzielnica przechodzi pozytywne zmiany głównie za sprawą miasta.
"Białołęka stale się rozbudowuje, zwłaszcza komunikacyjnie: Trasa Toruńska jest w remoncie, powstaje most Północny, w planach jest także tramwaj. Do tego dochodzi coraz lepsza infrastruktura. W związku z tym myślę, że utrzyma się zainteresowanie tymi terenami zarówno wśród deweloperów, jak i wśród klientów" - podsumowuje.