Jeśli można wyobrazić sobie czas, w którym niemal wszystko sprzyja sprzedaży nowych mieszkań, to rok 2017 spełniłby te oczekiwania idealnie. Niskie stopy procentowe, niezła relacja cen do dochodów, wsparcie z budżetu państwa dla tych, którym brakuje na wkład własny (MdM), duży wybór lokali, atrakcyjna rentowność najmu w stosunku do innych możliwości oszczędzania, optymizm nabywców, których dochody rosną, a perspektywy zatrudnienia są korzystne jak nigdy wcześniej. Do tego potężne oszczędności na rachunkach bankowych – raportują analitycy z firmy REAS. Perspektywy na 2018 r. są równie dobre, ale sytuacja na rynku się komplikuje.

Kredyty tanie i dostępne

– Nie ma podstaw sądzić, że to banki staną się "kilerami” rynku nieruchomości mieszkaniowych – mówi Mariusz Adamiak, dyrektor biura strategii rynkowych w banku PKO BP.
I wymienia: rynek kredytów hipotecznych, gdy spojrzymy na kraje rozwinięte, u nas wciąż ma perspektywę wzrostową. Kredyty te charakteryzują się dobrą spłacalnością. I wreszcie KNF wprowadziła w ostatnich latach wiele obostrzeń: koniec z kredytami walutowymi, obowiązkowy wkład własny. Banki muszą się do nich stosować, a to zwiększa bezpieczeństwo całego rynku.
Reklama
Zdaniem bankowca czeka nas kolejny rok tanich kredytów, bo stopy procentowe pozostaną na niezmienionym poziomie. Później mogą pójść w górę, a jako że niemal wszystkie kredyty mieszkaniowe są oparte na zmiennej stopie procentowej, ich raty wzrosną. Gdyby na to nałożyła się dekoniunktura gospodarcza, może to stanowić problem dla wielu gospodarstw domowych.
Reklama
– Na razie jednak kryzysu nie widać. Coraz więcej ludzi ma pracę, łatwiej ją znaleźć i jest lepiej płatna, co przekłada się pozytywnie na zdolność do regulowania zobowiązań – uspokaja Mariusz Adamiak.
CZYTAJ WIĘCEJ WE WTORKOWYM WYDANIU DGP