W śledztwie nadzorowanym przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie, które toczy się od 2011 r. zarzuty usłyszało do tej pory około 80 osób. Śledczy cały czas poszukiwali jednak głównego organizatora przestępczego procederu, który początkowo ukrywał się za granicą. "51-letni mężczyzna został zatrzymany pod koniec listopada na terenie woj. mazowieckiego" - poinformował Gleń.

Reklama

Prokurator prowadzący sprawę przedstawił zatrzymanemu ponad 60 zarzutów, w tym zarzuty oszustwa, przywłaszczenia pieniędzy oraz działania na szkodę spółki. W śledztwie ustalono, że wyprowadził on z prowadzonej spółki prawie 7 mln zł. Sąd zdecydował o zastosowaniu wobec mężczyzny trzymiesięcznego aresztu.

We wrześniu 2007 r. mieszkaniec Podkarpacia rozpoczął budowę osiedla mieszkaniowego w jednej z miejscowości koło Krakowa. Cena oferowanych lokali była atrakcyjna, więc do inwestora zaczęli zgłaszać się pierwsi klienci. Każdy z przyszłych właścicieli mieszkań, decydując się na zakup mieszkania, podejmował jednocześnie decyzję o zaciągnięciu na ten cel bankowego hipotecznego kredytu mieszkaniowego, z którego pieniądze ostatecznie trafiały na konto spółki dewelopera.

Od września 2007 r. do września 2009 r. deweloperowi udało się sprzedać 26 przyszłych mieszkań z ogólnej liczby ponad 70-ciu planowanych do wybudowania. Kupiło je 35 osób. Klienci na konto firmy deweloperskiej przelali łącznie ok. 7 mln zł z tytułu uzyskanych kredytów bankowych. Osoby te nie zdawały sobie sprawy z tego, że – wbrew zapewnieniom dewelopera - nowa inwestycja nie cieszy się zainteresowaniem potencjalnych klientów. Deweloper, przewidując kłopoty w finansowaniu budowy, wszedł w porozumienie z innymi osobami, które przy jego udziale i na jego zlecenie już w grudniu 2007 r. zaczęły tworzyć siatkę podstawionych, rzekomych klientów. Osoby te w oparciu o fikcyjne zaświadczenia o swoim zatrudnieniu bądź zawyżonej wysokości zarobków, uzyskiwały następnie kredyty hipoteczne z których pieniądze przelewane były na konto dewelopera - podał Gleń.

Reklama

Jak wynika z ustaleń prowadzących śledztwo, za "stanie się klientem" i pozyskanie kredytu, zainteresowani otrzymywali od kilku do kilkunastu tysięcy zł, a deweloper zapewniał ich, że zaciągnięte przez nich kredyty będą przez niego spłacane. Zaświadczenia o zatrudnieniu były fałszowane albo wystawiane przez wciągniętych do współpracy pracodawców. Rolą współpracującego z deweloperem pośrednika finansowego było pilotowanie wniosków kredytowych rzekomych klientów i czuwanie nad zapewnieniem przed bankiem ich rzekomej wiarygodności finansowej. W ten sposób do sierpnia 2009 na rzecz dewelopera zostało wyłudzonych ponad 30 kredytów na kwotę ponad 10 mln zł.

Deweloper nie przekazywał w całości uzyskanych kwot na inwestycję, choć jednocześnie nie przerwał budowy. Ostatecznie generalny wykonawca wiosną 2009 r. zszedł z placu budowy i zaprzestał prac. Dalszy postęp inwestycji był już tylko markowany przez developera dorywczymi pracami wykonywanymi przez okazjonalnych pracowników.

W 2011 r. sprawą zajęły się organy ścigania. Zatrzymani zostali główni wspólnicy developera, a prokuratura postawiła zarzuty około 80 osobom, w tym podstawionym klientom oraz przedsiębiorcom poświadczającym nieprawdę w dokumentach o ich zatrudnieniu. Usłyszeli oni zarzuty oszustwa, przedkładania w banku fałszywych dokumentów kredytowych, a także poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Zarzuty prokuratorskie usłyszał również 60-letni główny księgowy firmy, któremu udowodniono udział w sporządzaniu szeregu fałszywych dokumentów dla potrzeb pozyskiwania "lewych" kredytów.

Reklama